Do bestialskiego ataku na policjantów doszło ostatniej nocy w Los Angeles. Napastnik podszedł do radiowozu i kilkukrotnie strzelił do siedzącej w nim pary policjantów. Funkcjonariusze walczą o życie - podaje CNN.

Policja z Los Angeles nadal poszukuje sprawcy ataku na mundurowych. Biuro szeryfa opublikowało też nagranie kamer monitoringu z miejsca strzelaniny.

Według ustaleń służb, do ataku doszło ok. godziny 19 lokalnego czasu w dzielnicy Compton. Nieznany mężczyzna pojawił się nagle za radiowozem, szedł równolegle do samochodu jakby miał go po prostu minąć. Nagle zbliżył się jednak do auta, wyciągnął broń i oddał kilka strzałów.

Postrzelona zostało 31-letnia policjantka i jej 24-letni kolega. Policjantami są od zaledwie 14 miesięcy. 

Ta sytuacja przypomina, że to niebezpieczna praca, a czyny i słowa mają swoje konsekwencje. Nasza praca nie staje się łatwiejsza, ponieważ ludzie nie lubią egzekwowania prawa - odniósł się do strzelaniny szef policji z Los Angeles Alex Villanueva.

Próbowali wtargnąć do szpitala

Jak przekazał szeryf, postrzeleni trafili do szpitala św. Franciszka w Lynwood w hrabstwie Los Angeles. W nocy z soboty na niedzielę do szpitala próbowała wtargnąć grupa osób. Zapobiegła temu ochrona. Zebrani przed szpitalem zablokowali wjazd karetek do szpitala, ale funkcjonariusze zdołali rozwiązać "nielegalne zgromadzenie grupy protestujących".

Jak donosi portal Fox News, ze strony zgromadzonych przed szpitalem padały niecenzuralne antypolicyjne hasła. Rannym policjantom życzono śmierci.

Po brutalnym zabiciu przez policję w Minneapolis pod koniec maja Afroamerykanina George'a Floyda protesty przeciwko brutalności funkcjonariuszy objęły większość amerykańskich miast. Wśród demonstrantów popularny jest postulat zaprzestania finansowania policji.Z Waszyngtonu Mateusz Obremski.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wołała o pomoc, zażyła leki. Jest raport ws. śmierci Nayi Rivery