​Do 309 wzrósł bilans ofiar katastrofy statku z uchodźcami koło włoskiej wyspy Lampedusa. W zatopionym wraku nie ma już ciał imigrantów. Poszukiwania są jednak kontynuowane, bo wielu z nich mogło utonąć, gdy skakali do morza z płonącego pokładu.

Tydzień po największej takiej katastrofie u włoskich wybrzeży płetwonurkowie wydobyli z wraku ciała siedmiu osób. Następnie straż przybrzeżna ogłosiła, że zakończono już przeszukiwanie zatopionego statku. Bilans ofiar nie jest pełny, bo poszukiwania prowadzone są dalej w morzu. Liczba osób zaginionych nie jest jednak znana, ponieważ nie wiadomo, ile osób było na pokładzie.

Media poinformowały, że płetwonurkowie znaleźli we wraku zwłoki młodej kobiety, która urodziła dziecko tuż przed wybuchem pożaru i zatonięciem statku, o czym świadczy to, że nie odcięto pępowiny. Kobieta razem z noworodkiem została złożona w jednej trumnie.

Watykański dziennik "L'Osservatore Romano" podał, że Franciszek otrzymał w środę raport papieskiego jałmużnika arcybiskupa Konrada Krajewskiego, który w tych dniach przebywał na Lampedusie, by zapoznać się z potrzebami uchodźców przebywających w tamtejszym ośrodku, wśród nich ponad 150 ocalałych z katastrofy. Według gazety z sumy pieniężnej przekazanej przez papieża kupiono między innymi 1600 kart telefonicznych dla imigrantów, by mogli skontaktować się ze swymi rodzinami. Kupiony został również ogromny namiot. Urządzono też na terenie ośrodka plac zabaw dla dzieci uchodźców.

(abs)