Hiszpańska żandarmeria poszukuje kierowcy, który przejechał pod prąd czterokilometrowy odcinek autostrady. Na szczęście niebezpieczny manewr użytkownika drogi nie zakończył się tragedią pomimo bardzo trudnych warunków pogodowych. Mundurowi całe zdarzenie określają mianem "cudu", a samego kierowcę "kamikaze".

Media publikujące nagranie z policyjnego monitoringu, na którym zarejestrowano zdarzenie, określają bezkolizyjny kurs pojazdu, który znalazł się na niewłaściwym pasie autostrady, mianem "cudownego". Kierowcę zaś nazywają "kamikaze".

Hiszpańska agencja prasowa Atlas zastanawia się, kto mógł siedzieć za kierownicą białego pojazdu, który, jak widać na nagraniach, jedzie pod prąd na autostradzie użytkowanej w tym samym czasie przez wiele innych samochodów.

Atlas wskazuje, że niebezpieczne zdarzenie wynikało zapewne z pomyłki kierowcy, który w trudnych warunkach atmosferycznych wjechał na niewłaściwy odcinek autostrady i przejechał nim 4 km. Agencja spekuluje, że prowadzącym auto mógł być zdezorientowany turysta lub senior.

Dzienniki "El Mundo" i "ABC", prezentując nagranie z nietypowego zajścia, podają, że ryzyko wypadku na autostradzie było bardzo wysokie z uwagi na fakt, że do zdarzenia doszło podczas gęstej mgły utrudniającej poruszanie się po drodze. 

Na nagraniach nie widać nawet numerów rejestracyjnych białego "pojazdu-widmo".

W ostatnich latach hiszpańskie służby policyjne kilkakrotnie notowały już przypadki wjazdu pojazdów na odcinek autostrady prowadzący w przeciwnym kierunku. Kierowcy jednak zazwyczaj zjeżdżali z autostrady po kilkuset metrach lub zatrzymywali auto na poboczu. Z reguły przypadki te dotyczyły osób w podeszłym wieku.