Zaostrza się sytuacja w Tajlandii. Na ulicach Bangkoku pojawiło się wojsko, a premier Abhisit Vejjajiva zagroził użyciem siły, jeśli opozycja nie zaprzestanie antyrządowych protestów. Wcześniej grupa demonstrantów wtargnęła do budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zmuszając szefa rządu do ucieczki. Stało się to tuż po tym, jak Abhisit ogłosił stan wyjątkowy w stolicy kraju i okolicznych prowincjach.

Oddział żołnierzy, pełniący wartę przed budynkiem MSW, oddał serię strzałów ostrzegawczych w powietrze, ale nie interweniował, pozwalając opozycjonistom na wejście do siedziby resortu. Manifestanci szukali szefa rządu, który kilka minut wcześniej ogłosił wprowadzenie stanu wyjątkowego. Premiera Abhisita - jak podaje agencja prasowa Reuters - udało się wywieźć samochodem z budynku, zanim do środka weszli demonstranci.

Rząd Tajlandii wprowadził stan wyjątkowy w stolicy kraju Bangkoku oraz czterech prowincjach, sąsiadujących z miastem. Informację podano w deklaracji, odczytanej w radiu i telewizji. Obiecuję, że stan wyjątkowy i wszystkie ograniczenia z nim związane zostaną zniesione, gdy tylko to będzie możliwe. Przyrzekam - sytuacja wróci do normalności - obiecywał szef rządu:

Wprowadzenie stanu wyjątkowego miało być odpowiedzią władz Tajlandii na zapowiedź nasilenia opozycyjnych akcji antyrządowych, a także na doprowadzenie w sobotę przez manifestantów do anulowania weekendowego szczytu 16 państw Azji w kurorcie Pattaya.

Tajlandzka policja zatrzymała rano piosenkarza Arismana Pongruengronga - jednego z głównych liderów antyrządowych wystąpień. Co więcej, premier Tajlandii Abhisit Vejjajiva zapowiedział dalsze aresztowania. W odpowiedzi opozycja przystąpiła w niedzielę do - jak podano - przegrupowania sił w stolicy kraju Bangkoku.

W sobotę manifestanci upokorzyli premiera Abhisita, wdzierając się na teren spotkania liderów azjatyckich w Pattai - szefów państw i rządów 10 krajów Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) oraz ich regionalnych partnerów - Chin, Japonii, Korei Południowej, Indii, Australii i Nowej Zelandii. Uczestników szczytu ewakuowano z centrum konferencyjnego śmigłowcem na pobliskie wojskowe lotnisko. Ostatecznie nie doszło do ważnych dwu- i wielostronnych spotkań.

Do tej pory nie wiadomo, w jaki sposób kilku tysiącom demonstrantów udało się przełamać co najmniej trzy kordony sił porządkowych, sprowadzonych do Pattai w celu zapewnienia bezpieczeństwa gościom. W sumie uczestników szczytu miało chronić osiem tysięcy policjantów. Manifestanci - uzbrojeni tylko w kije i proce - z łatwością sforsowali jednak bariery policyjne. Władze zapowiedziały już śledztwo w tej sprawie.

Manifestanci od tygodni domagają się ustąpienia ekipy obecnego premiera Abhisita. Ubrani na czerwono uczestnicy antyrządowych wystąpień są zwolennikami Thaksina Shinawatry - oskarżanego przez rojalistów o korupcję i nepotyzm byłego potentata telekomunikacyjnego. Został on odsunięty od władzy w wyniku zamachu stanu w 2006 roku.