Zarzuty jakoby władze kubańskie dokonywały "ataków akustycznych", które spowodowały uszczerbek na zdrowiu dyplomatów USA w Hawanie, są "polityczną manipulacją mającą zaszkodzić stosunkom amerykańsko-kubańskim" - oświadczył minister spraw zagranicznych Kuby Bruno Rodriguez. ​Rodriguez, który wypowiadał się w Waszyngtonie, określił te zarzuty jako "całkowicie fałszywe". Dodał, że spowodowały one już "znaczne pogorszenie" stosunków między rządami Kuby i USA.

Zarzuty jakoby władze kubańskie dokonywały "ataków akustycznych", które spowodowały uszczerbek na zdrowiu dyplomatów USA w Hawanie, są "polityczną manipulacją mającą zaszkodzić stosunkom amerykańsko-kubańskim" - oświadczył minister spraw zagranicznych Kuby Bruno Rodriguez. ​Rodriguez, który wypowiadał się w Waszyngtonie, określił te zarzuty jako "całkowicie fałszywe". Dodał, że spowodowały one już "znaczne pogorszenie" stosunków między rządami Kuby i USA.
Amerykańska ambasada w Hawanie /ALEJANDRO ERNESTO /PAP/EPA

Była to reakcja na wcześniejsze oświadczenie Departamentu Stanu USA, który zakomunikował, że 24 dyplomatów i pracowników amerykańskiej ambasady w Hawanie miało problemy zdrowotne będące konsekwencją "ataków akustycznych" na ambasadę.

Sprawa wyszła na jaw w sierpniu. Początkowo rząd USA wstrzymywał się z bezpośrednim oskarżeniem władz Kuby o te ataki. W połowie października prezydent Donald Trump oświadczył jednak, że "Kuba ponosi (za nie) odpowiedzialność".

Kubańczycy zadeklarowali dobrą wolę w wyjaśnieniu całej sprawy i przyjęli już trzykrotnie wizyty urzędników śledczych FBI. Jednak mimo to Waszyngton wycofał w końcu września ponad połowę swojego personelu dyplomatycznego z Kuby i wydalił z USA 15 dyplomatów kubańskich.

Co więcej, już od ponad miesiąca strona amerykańska nie wydaje na Kubie wiz wjazdowych do USA. Hawana określiła to jako "krok niczym nieusprawiedliwiony". W stosunkach dwustronnych nastąpił poważny kryzys.

Według amerykańskich władz te tajemnicze ataki mogły zostać spowodowane użyciem skomplikowanych urządzeń zdolnych do wysyłania sygnałów dźwiękowych o częstotliwościach, które nie są odbierane przez ludzki słuch. Amerykańscy śledczy podejrzewają, że urządzenia mogły być umieszczone w rezydencjach dyplomatów bądź w pobliżu rezydencji amerykańskiego personelu w Hawanie.

Amerykańskie źródła dyplomatyczne twierdzą, że ataki te powodowały migreny, zawroty głowy, ale także "lekkie urazowe uszkodzenia mózgu i całkowitą utratę słuchu".

(mpw)