Szef międzynarodowej organizacji ekologicznej Greenpeace zaoferował, że pojedzie do Rosji jako poręczenie w celu uzyskania kaucji w zamian za zwolnienie z więzienia 30 aktywistów tej organizacji. Ekolodzy, w tym działacz z Polski zostali zatrzymani pod zarzutem piractwa. Są przetrzymywani w aresztach śledczych w leżącym na północy Rosji Murmańsku i w Apatytach - mieście położonym ok. 200 km na południe od Murmańska.

Kumi Naidoo, szef Greenpeace wysłał w tej sprawie list do prezydenta Rosji Władimira Putina. "Oferuję własną osobę jako poręczenie dobrego obejścia się z działaczami Greenpeace, aby zostali zwolnieni za kaucją" - napisał dyrektor wykonawczy Greenpeace'u.

Naidoo dodał, że ani on, ani działacze jego organizacji nie uważają, iż stoją ponad prawem i zwrócił się z prośbą o pilne spotkanie z rosyjskim prezydentem.

Szef Greenpeace'u, który był wielokrotnie zatrzymywany, a następnie ukrywał się w związku z walką z apartheidem w rodzimej Republice Południowej Afryki w latach 70. i 80., powiedział, że jest przygotowany na "dzielenie losu" z zatrzymanymi w Rosji działaczami.

We wtorek Sąd Obwodowy w Murmańsku oddalił pierwsze trzy skargi aktywistów Greenpeace na areszt.  Adwokaci całej trójki wnioskowali o zamianę aresztu na kaucje w wysokości 1 mln rubli (około 31 tys. dolarów).

18 września, operując na Morzu Barentsa z pokładu statku "Arctic Sunrise", działacze Greenpeace'u usiłowali wdrapać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która następnego dnia zatrzymała, a później odholowała statek do Murmańska. Wszystkich 30 członków załogi zatrzymano.

Grozi im od 10 do 15 lat łagru.