Czterdziestu ośmiu irańskich pielgrzymów zostało porwanych w okolicach Damaszku przez "uzbrojone grupy terrorystyczne". Syryjskie władze zapewniają, że robią wszystko, by odnaleźć porywaczy.

Mażid Kamżu, konsul Iranu w stolicy Syrii, powiedział w telewizji publicznej IRIB, że w chwili porwania irańscy pątnicy jechali autobusem na lotnisko. Dodał, że ich los nie jest znany, a ambasada i syryjskie władze "starają się odnaleźć trop porywaczy".

Setki tysięcy Irańczyków każdego roku odwiedza w Damaszku sanktuarium poświęcone Zainab, wnuczce Mahometa i córce imama Alego, będące ważnym celem szyickich pielgrzymek.

Szyicki Iran jest sojusznikiem reżimu prezydenta Baszara el-Asada, którego kraj od marca 2011 roku pogrążony jest w antyreżimowej rewolcie. Władze syryjskie określają rebeliantów jako "grupy terrorystów". Wśród rebeliantów przeważają sunnici, którzy stanowią większość ludności kraju.

Krwawo tłumione powstanie

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, od wybuchu rebelii w Syrii zginęło ponad 19 tys. ludzi, w większości cywilów. Do prawdziwej masakry doszło na początku lipca w wiosce Tremseh, gdzie ponad 200 osób zostało zabitych w ataku wojsk rządowych. Reżim syryjski twierdzi, że była to operacja militarna przeciwko "terrorystom" i że wśród ofiar nie było ludności cywilnej. Damaszek zaprzecza także wykorzystaniu do ataku ciężkiej broni i śmigłowców.