Doborowa irańska formacja wojskowa, Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, w niedzielę zapowiedziała "śmiertelny i niezapomniany" odwet za sobotni zamach, dokonany podczas parady wojskowej w mieście Ahwaz. W ataku zginęło 25 osób, w tym 12 żołnierzy Korpusu.

Biorąc pod uwagę pełną wiedzę Korpusu na temat ośrodków, z których kierowani są przestępczy przywódcy terrorystów (...), w niedalekiej przyszłości spotka je śmiertelny i niezapomniany odwet - głosi oświadczenie formacji opublikowane w państwowych mediach.

Z kolei prezydent Hasan Rowhani w niedzielę przed wylotem do Nowego Jorku, gdzie ma wziąć udział w sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, oskarżył USA o próby wywołania chaosu w Iranie. Popieranym przez Stany Zjednoczone państwom Zatoki Perskiej zarzucił z kolei, że zapewniają wsparcie finansowe i militarne antyrządowym ugrupowaniom arabskim. Zapowiedział, że "odpowiedź Iranu (na atak w Ahwazie) nadchodzi w ramach prawa i naszych interesów narodowych". Jak dodał, USA pożałują swojej "agresji".

Ambasador USA przy ONZ Nikki Haley odrzuciła oskarżenia Teheranu pod adresem jej kraju. Na antenie stacji CNN oceniła, że Rowhani "powinien przyjrzeć się własnej bazie (politycznej), żeby dowiedzieć się, skąd to się bierze". "Może nas oskarżać, ile chce, ale powinien spojrzeć w lustro" - dodała.

Również w niedzielę irańskie MSZ wezwało charge d'affaires Arabii Saudyjskiej w związku z - jak przekazała irańska telewizja państwowa - wypowiedziami wygłoszonymi przez nieznanego z nazwiska saudyjskiego urzędnika. Nie podano szczegółów.

W nocy z soboty na niedzielę do siedziby MSZ w Teheranie wezwano ambasadorów Holandii, Danii i Wielkiej Brytanii - podała irańska agencja IRNA. Teheran oskarża te państwa o wspieranie członków "organizacji terrorystycznej", która przeprowadziła sobotni zamach. Rzecznik MSZ Bahram Kasemi wyjaśnił, że Iran wezwał władze reprezentowanych przez dyplomatów państw do potępienia ataku i ekstradowania osób związanych z zamachem do Iranu, gdzie staną przed sądem. Reuters zaznacza, że niektórzy członkowie irańskich organizacji separatystycznych mieszkają w krajach europejskich.

Do przeprowadzenia ataku w Ahwazie przyznał się Arabski Ruch Walki o Wyzwolenie Ahwazu, regionalna arabska organizacja separatystyczna, walcząca o niepodległość bogatej w ropę naftową prowincji Chuzestan. Odpowiedzialność za ten zamach wzięło też Państwo Islamskie, przy czym żadne z tych ugrupowań nie przedstawiło dowodów na poparcie swoich deklaracji.

Rzecznik irańskich sił zbrojnych oświadczył w sobotę, że napastnicy nie byli członkami ISIS, za to byli powiązani z USA i Izraelem oraz przeszkoleni "w dwóch krajach Zatoki (Perskiej)". Szef MSZ Iranu Mohammad Dżawad Zarif napisał tego dnia na Twitterze, że ataku dokonali "terroryści zrekrutowani, wyszkoleni, uzbrojeni i opłaceni przez zagraniczny reżim". Za jego przeprowadzenie obwinił kraje regionu i ich "amerykańskich mocodawców".

Według telewizji państwowej zamach wymierzony był w trybunę, z której przedstawiciele władz przyglądali się paradzie, zorganizowanej w narodowy dzień sił zbrojnych i dla uczczenia rocznicy wybuchu wojny irańsko-irackiej z lat 1980-1988.

Był to jeden z najpoważniejszych incydentów tego typu w Iranie. W zeszłym roku 18 osób zginęło w ataku na parlament i mauzoleum ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego; do ataku przyznało się ISIS.

(ł)