Nie widać końca starć ponad dwóch i pół tysiąca żandarmów z oddziałów szturmowych z grupami anarchistów, ekologów i skrajnie lewicowych ugrupowań w pobliżu Nantes we Francji. Podpalane są opony, a protestujący w maskach przeciwgazowych na twarzach, obrzucają butelkami z benzyną pojazdy policjantów, którzy odpowiadają granatami ogłuszającymi i gazem łzawiącym.

Anarchiści, ekolodzy oraz działacze skrajnie lewicowych ugrupowań sprzeciwiają się budowie nowego lotniska w pobliżu Notre-Dame-des-Landes. W rejonie Nantes stworzyli nielegalne obozowisko z namiotami i z szałasami.

Rząd Francji nakazał protestującym opuszczenie zajmowanych nielegalnie terenów. Stało się to po tym, jak decyzja o budowie lotniska została wycofana. Koczujący tam działacze odmówili i właśnie to było powodem starć.

Szturmowe oddziały żandarmerii są wspierane m.in. przez antyterrorystów.

MSW: Przede wszystkim spokój

W okolice Nantes wysłano też wozy opancerzone. Szef MSW Francji zapewnia jednak, że funkcjonariusze mają zakaz brutalnych zachowań wobec protestujących.

Dlatego akcja likwidowania nielegalnego obozowiska anarchistów i ekologów ma trwać do wtorku.

Protestujący podkreślają, że co prawda decyzja ws. budowy lotniska została wycofana, ale rząd w przyszłości może zmienić zdanie.

(ug)