W Kopenhadze rozgorzała gorąca debata na temat jednej z rzeźb. Chodzi o monumentalną, 14-tonową Wielką Syrenę, która od kilku lat zdobiła teren fortu Dragor, będącego częścią dawnych fortyfikacji morskich stolicy Danii. Teraz, na żądanie duńskiej Agencji ds. Pałaców i Kultury, dzieło ma zostać usunięte z przestrzeni publicznej. Powód? Rzeźba została uznana za niezgodną z dziedzictwem kulturowym tego historycznego miejsca, a także – jak twierdzą niektórzy krytycy – za "brzydką i pornograficzną".

Syrena, która podzieliła społeczeństwo

Pomnik Wielkiej Syreny, mierzy 4 na 6 metrów, waży aż 14 ton i od samego początku budzi skrajne emocje. Jej twórca, Peter Bech, stworzył ją jako odpowiedź na częste komentarze turystów, którzy odwiedzając słynną Małą Syrenkę inspirowaną baśnią Hansa Christiana Andersena. Odwiedzający narzekali na jej niewielkie rozmiary. Bech postanowił więc dać Kopenhadze syrenę "na miarę oczekiwań" - monumentalną, wyrazistą, niepozostawiającą nikogo obojętnym.

Jednak już w 2006 roku, gdy rzeźba stanęła na nabrzeżu Langelinie, rozpętała się burza. Mieszkańcy określali ją mianem "fałszywej i wulgarnej syreny", a po 12 latach została przeniesiona do fortu Dragor. Tam również nie zagrzała miejsca na długo - w marcu 2025 roku agencja rządowa zażądała jej usunięcia, argumentując, że nie pasuje do historycznego charakteru miejsca.

Krytyka i obrona

Największe kontrowersje wzbudził sposób przedstawienia kobiecego ciała. Mathias Kryger, znany krytyk sztuki, nie szczędził słów krytyki, nazywając rzeźbę "brzydką i pornograficzną".

Jeszcze ostrzej wypowiedziała się Sorine Gotfredsen, publicystka, która stwierdziła, że "wystawianie na widok publiczny męskiego marzenia o tym, jak powinna wyglądać kobieta, nie sprzyja akceptacji własnego ciała przez kobiety". Jej zdaniem rzeźba jest "wulgarna, niepoetycka i niepożądana", a społeczeństwo "dusi się w natłoku przesadnie eksponowanych ciał w przestrzeni publicznej".

Z drugiej strony pojawiły się głosy broniące dzieła Becha. Aminata Corr Thrane, redaktorka działu debat w dzienniku "Berlingske", zwróciła uwagę, że krytyka rzeźby jest przejawem body shamingu. Czy nagie kobiece piersi muszą mieć określony, akademicki kształt i rozmiar, by mogły pojawić się w przestrzeni publicznej - pytała retorycznie cytowana przez "The Guardian". Jej zdaniem problemem nie jest nagość, lecz rozmiar - Wielka Syrena jest "mniej naga" niż jej słynna poprzedniczka z brązu i granitu, ale ma większe piersi, co wywołuje kontrowersje.

Corr Thrane zauważyła również, że obie syreny - Mała i Wielka - mogą symbolizować dwa różne spojrzenia na kobiecość i odwieczną walkę o to, czym jest "prawdziwa kobieta", a czym "kobieta nieodpowiednia".

Co dalej z Wielką Syreną?

Peter Bech, autor rzeźby, nie kryje rozczarowania decyzją władz. Podkreśla, że proporcje ciała syreny są dostosowane do jej monumentalnych rozmiarów, a wielu mieszkańców Dragor wyrażało sympatię do jego dzieła. Bech zaproponował nawet, by rzeźba została przekazana miastu w formie darowizny, jednak lokalne władze odmówiły, tłumacząc, że "trudno ją gdziekolwiek wpasować" ze względu na rozmiary.

Helle Barth, przewodnicząca komisji ds. klimatu, urbanistyki i biznesu w Dragor, przyznała, że choć oferta była miła, to rzeźba "zajmuje zbyt dużo miejsca". W efekcie przyszłość Wielkiej Syreny pozostaje niepewna - Bech nie traci jednak nadziei, że uda się znaleźć dla niej nowe miejsce w mieście.