Były premier Włoch Silvio Berlusconi ogłosił w sobotę, że nie będzie ubiegał się o urząd prezydenta kraju w poczuciu odpowiedzialności. O swej decyzji poinformował na dwa dni przed rozpoczęciem wyborów szefa państwa w parlamencie.

Na ostateczną decyzję 85-letniego eurodeputowanego Forza Italia czekał blok centroprawicy na czele z liderem Ligi Matteo Salvinim, bo to jej kandydatem miał być w wyborach.

W wydanym oświadczeniu w dniu narady tego bloku Berlusconi napisał: "Postanowiłem zrobić następny krok na drodze odpowiedzialności narodowej". Poprosił, by nie wskazywać jego nazwiska jako kandydata na prezydenta Włoch.

Następnie były trzykrotny szef rządu zapewnił: "Będę dalej służył mojemu krajowi w inny sposób, jak to robiłem w tych latach jako lider polityczny i w Parlamencie Europejskim, unikając tego, aby wokół mojego nazwiska dochodziło do polemik i pęknięć, które nie mają usprawiedliwienia, bo kraj nie może sobie na nie pozwolić".

"Włochy potrzebują dzisiaj jedności, ponad podziałem na koalicję i opozycję, skupioną wokół wysiłku na rzecz walki z bardzo ciężką sytuacją sanitarną i wyjścia z kryzysu" - stwierdził Silvio Berlusconi.

Potencjalna kandydatura Berlusconiego budziła liczne kontrowersje. Był wcześniej zamieszany w skandal obyczajowy i został prawomocnie skazany za oszustwa podatkowe w jego koncernie telewizyjnym Mediaset. W wyniku tego wyroku w 2013 roku utracił mandat senatora. 

Berlusconi, odnosząc się do możliwego głosowania nad kandydaturą premiera Mario Draghiego na prezydenta, stwierdził, że powinien on kontynuować swoją pracę jako szef rządu, realizując projekt reform i wychodzenia z kryzysu w ramach krajowego planu odbudowy. Zaznaczył, że konieczna jest reforma podatków, wymiaru sprawiedliwości i walka z biurokracją.

W pilnym trybie przyjęto przepisy, by umożliwić zakażonym elektorom wybór prezydenta

Pandemia odgrywa dużą rolę w procesie wyboru nowego prezydenta. W nadzwyczajnym trybie przygotowano przepisy, które umożliwią udział w głosowaniach także elektorom zakażonym i przebywającym na kwarantannie. Rządowy dekret, podpisany przez ustępującego prezydenta Sergio Mattarellę dotyczy około 35 obecnie zakażonych koronawirusem elektorów oraz tych skierowanych na kwarantannę po kontakcie z osobą zainfekowaną. Groziło im wykluczenie z udziału w głosowaniach.

Przepisy opracowano niemal w ostatniej chwili przed rozpoczynającymi się w poniedziałek wyborami prezydenta w parlamencie. Wybiorą go deputowani, senatorowie oraz delegaci regionów; łącznie ponad tysiąc osób.

Ponieważ zakażeni i ci w izolacji nie mogą wejść do gmachu parlamentu, zorganizowano dla nich specjalny punkt do głosowania w namiocie na parkingu koło gmachu Izby Deputowanych, czyli Palazzo Montecitorio. Będzie to punkt typu drive-in; można będzie oddać głos, nie wychodząc z samochodu albo wejść do niego.

Elektorzy przebywający poza Rzymem mają obowiązek zawiadomić miejscowy oddział służby zdrowia o zamiarze udania się na głosowanie. Dozwolony jest transport własnym samochodem lub pojazdem udostępnionym przez służbę zdrowia.

Zgodnie z rozporządzeniem elektorzy mogą opuścić miejsce, w którym przebywają na izolacji tylko po to, by oddać głos i muszą wskazać adres, pod którym będą przebywać w tym czasie na kwarantannie. Może być to prywatne mieszkanie lub jeden z hoteli covidowych w Rzymie.

Początkowo planowano wynajęcie na ten cel całego hotelu i umieszczenie w nim wszystkich zakażonych elektorów. Ostatecznie mogą oni skorzystać z już działających takich placówek w Wiecznym Mieście. Na miejsce głosowania mogą udać się stamtąd tylko swoim samochodem lub służby zdrowia.

Natychmiast po głosowaniu muszą powrócić do miejsca izolacji, nie wchodząc do żadnych miejsc publicznych i unikając kontaktów z innymi osobami. Muszą mieć maseczki FFP2.

Pomysł przeznaczenia dla tych elektorów osobnego punktu do głosowania w namiocie podzielił włoskich wirusologów.

Całe to zamieszanie z powodu trzydziestu osób wydaje mi się przesadą. Jeśli osoba zakażona założy rękawiczki i maseczkę, możliwość zostawienia wirusa na karcie do głosowania jest bliska zeru- stwierdził profesor Andrea Crisanti.

Także zdaniem specjalisty chorób zakaźnych profesora Matteo Bassettiego wystarczyło wyznaczyć w Izbie Deputowanych oddzieloną strefę, gdzie by głosowali, a nie wysyłać ich do namiotu na parkingu.