Niemiecki dziennik "Seuddeutsche Zeitung" uważa, że obecne działania prezydenta Władimira Putina wobec Ukrainy i Syrii mogą zostać uznane za zaproszeniu Zachodu do współpracy i mogą świadczyć o jego woli powrotu do grona przywódców najważniejszych państw świata.

Autor komentarza Stefan Kornelius zaznacza, że stale naruszane przedtem zawieszenie broni między prorosyjskimi separatystami a ukraińskimi siłami rządowymi w Donbasie jest od początku września przestrzegane. Analitycy są zaskoczeni i szukają wyjaśnienia dlaczego właśnie teraz doszło do uspokojenia sytuacji.

Putin w ostatnim czasie co raz częściej próbuje podejmować rozmowę z Zachodem. 4 września zadzwonił do Baracka Obamy i prosił go o poparcie propozycji moskiewskiej w sprawie koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Putin zaproponował też spotkanie w sprawie rozpoczynającej się 28 września sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.

W Waszyngtonie i w stolicach sojuszników zadawane jest pytanie, dokąd zmierza Putin. Pomiędzy zawieszeniem broni na Ukrainie a inicjatywą w sprawie Syrii istnieje związek - twierdzi Kornelius. Wpływ Rosji na separatystów (by przestrzegali rozejmu) można odebrać jako demonstrację siły, ale można też uznać za krok w stronę kompromisu - czytamy w "SZ". Być może Putin sugeruje w ten sposób: "My jesteśmy gotowi do kooperacji, a czy wy też?".

Podczas gdy Zachód zastanawia się nad odpowiedzią, Putin nie ogranicza się do rozmów telefonicznych. Rosja przerzuca sprzęt wojskowy do Syrii, spiera się z Zachodem o prawa do przelotów, a szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow telefonuje do sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego - wylicza Kornelius.

Prawdziwe motywy Putina są niejasne - przyznaje. Po doświadczeniu z Ukrainą na Zachodzie nie ma polityka, który uwierzyłby Putinowi na słowo. Najprostszym wytłumaczeniem jego obecnej polityki jest chęć powrotu do grona przywódców świata. Izolacja nie służy Rosji - ocenia niemiecki komentator. Jego zdaniem Putin chce, aby USA traktowały go jak równego partnera, co tłumaczy propozycję spotkania na neutralnym terenie, w ONZ.

"SZ" podkreśla, że Obama "demonstracyjnie lekceważy" prezydenta Rosji i nie kryje awersji do niego, szczególnie po aneksji Krymu. Mowa ciała (Obamy) nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości - pisze Kornelius.

Niemiecki komentator pisze, że możliwa jest także inna interpretacja działań Rosji: być może Kreml zaniedbuje teatr wojny na Ukrainie, ponieważ chce otworzyć nowe pole konfrontacji, gdzie będzie mógł pokazać swoją siłę - w Syrii.

(az)