Co najmniej 10 osób zginęło, a cztery zostały ranne w środę w samobójczym ataku w zachodniej części stolicy Afganistanu, Kabulu. Celem był bus, którym jechali pracownicy sądu apelacyjnego - poinformował rzecznik MSW. Do ataku przyznali się talibowie.

Co najmniej 10 osób zginęło, a cztery zostały ranne w środę w samobójczym ataku w zachodniej części stolicy Afganistanu, Kabulu. Celem był bus, którym jechali pracownicy sądu apelacyjnego - poinformował rzecznik MSW. Do ataku przyznali się talibowie.
Zdjęcie wraku samochodu /JAWAD JALALI /PAP/EPA

Według resortu spraw wewnętrznych zamachowiec podszedł do busa i zdetonował ładunki wybuchowe. Atak nastąpił w porannych godzinach szczytu. Wśród ofiar są pracownicy sądu jak i przypadkowe osoby.

Talibowie, którzy przyznali się do zamachu, twierdzą, że 22 osoby zginęły lub zostały ranne.

Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid oświadczył, że atak na pracowników sądownictwa był odpowiedzią na zatwierdzenie przez afgańskie władze wykonania kary śmierci wobec sześciu talibskich więźniów skazanych za terroryzm. Zostali oni powieszeni na początku maja.

Mudżahid zapowiedział kolejne zamachy. "Będziemy dalej iść tą drogą" - napisał rzecznik w oświadczeniu.

Prezydent Afganistanu Aszraf Ghani podjął decyzję o egzekucji sześciu więźniów w ramach nowej surowszej polityki wobec talibów, jaką zadeklarował po krwawym zamachu samobójczym w Kabulu z 19 kwietnia. W ataku bombowym na siedzibę agencji bezpieczeństwa śmierć poniosły 64 osoby.

Środowy zamach nastąpił w dniu, w którym afgańscy talibowie potwierdzili śmierć swego przywódcy Achtara Mohammeda Mansura w sobotnim ataku amerykańskiego drona i poinformowali, że nowym szefem ugrupowania został mułła Hajbatullah Ahundzadeh.

Talibowie opanowali znaczne obszary Afganistanu po zakończeniu głównej misji NATO w tym kraju w 2014 roku; obecnie kontrolują więcej terytorium niż kiedykolwiek od obalenia ich reżimu przez wojska USA w 2001 roku - pisze Reuters. 

(az)