Rosyjski opozycjonista Władimir Kara-Murza, który w kwietniu został skazany na 25 lat więzienia, został potajemnie wysłany do kolonii karnej. Miejsca jego pobytu nie znają nawet adwokaci.

Jak napisała na Twitterze żona opozycjonisty - Jewgienija, Kara-Murza został wysłany "w nieznanym kierunku, tuż przed swymi urodzinami, tak aby nie daj Boże nie otrzymał w tym dniu słów poparcia z całego świata". 

Jak podkreśliła, tzw. etap - czyli transportowanie więźnia pomiędzy różnymi zakładami karnymi, gdy poza służbami więziennymi nikt nie ma z nim kontaktu - jest "być może najniebezpieczniejszym momentem w życiu więźnia politycznego".

Kara-Murza został skazany w kwietniu w procesie, który toczył się za zamkniętymi drzwiami. Od tego czasu był przetrzymywany w areszcie w Moskwie. Adwokat Wadim Prochorow powiedział, że opozycjonistę wysłano do kolonii karnej, nie czekając na orzeczenie sądu kasacyjnego w sprawie wyroku.

Kara-Murza, który 7 września ukończy 42 lata, był współpracownikiem zamordowanego w 2015 roku byłego wicepremiera Rosji Borysa Niemcowa. Zaangażował się w nagłaśnianie za granicą naruszeń praw człowieka w Rosji. Zabiegał m.in. o przyjęcie w USA "ustawy Magnitskiego", dotyczącej sankcji wobec przedstawicieli Rosji. W 2015 i 2017 roku przeżył dwie próby otrucia.

Po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę Kara-Murza wraz z innymi opozycjonistami utworzył Antywojenny Komitet Rosji. Aktywiści wzywali społeczność międzynarodową do uznania władz na Kremlu, które wydały rozkaz ataku na Ukrainę, za "zbrodniarzy wojennych winnych złamania prawa międzynarodowego".