Prezydent Władimir Putin podpisał dekret zawieszający uczestnictwo Rosji w Traktacie o Ograniczeniu Sił Konwencjonalnych w Europie (CFE) - poinformowały służby prasowe Kremla.

Decyzja ta podjęta została w związku z wyjątkowymi okolicznościami naruszającymi bezpieczeństwo Federacji Rosyjskiej i wymagającymi podjęcia nie cierpiących zwłoki kroków - głosi oświadczenie Kremla. Rosyjskie moratorium na traktat CFE nie oznacza, że całkowicie zamykamy drzwi do dialogu - podkreśliło rosyjskie MSZ.

W ramach moratorium nie będziemy przekazywać danych ani przyjmować czy prowadzić kontroli. Nie będziemy respektować ograniczeń dotyczących ilości broni i jej rozmieszenia - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Kisłak.

Decyzję Rosji z ubolewaniem odebrało polskie ministerstwo spraw zagranicznych. Mamy nadzieję, że obecna decyzja Federacji Rosyjskiej o moratorium na stosowanie postanowień CFE nie oznacza przyszłego wypowiedzenia traktatu przez to ważne dla bezpieczeństwa w Europie i świecie państwo – czytamy w oświadczeniu MSZ-u.

Traktat, ograniczający liczbę samolotów bojowych, czołgów i innej nienuklearnej broni ciężkiej w Europie, został podpisany w 1990 roku i zmodyfikowany w 1999 roku, by uwzględnić zmiany, jakie zaszły po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku.

Rosja ratyfikowała zmodyfikowaną wersję, natomiast USA i inne państwa NATO wstrzymały się z tym, żądając, by najpierw Moskwa wycofała wojska z byłych republik radzieckich - Mołdawii (Naddniestrze) i Gruzji. Strona rosyjska twierdzi, że żądanie to nie ma związku z CFE.

Moskwa chciała też, aby do CFE przyłączyły się Litwa, Łotwa i Estonia, które w 2004 roku wstąpiły do NATO, a w chwili zawarcia tego porozumienia wchodziły w skład ZSRR. Rosja twierdzi, że trzy państwa bałtyckie stanowią "szarą strefę", w której Sojusz może rozmieścić siły nieobjęte limitami traktatu o CFE. NATO odrzuca oskarżenia Rosji i zapewnia, że jego członkowie zawsze przestrzegali litery i ducha tego układu.

Wysunięta w styczniu przez USA pod adresem Polski i Czech propozycja rozmieszczenia w tych krajach elementów tarczy antyrakietowej wywołała trwające do dziś gwałtowne sprzeciwy Rosji i jej groźby wymierzenia rakiet w Europę. Putin ostrzegał, że system zakłóci równowagę strategiczną w świecie. Uważa on, że umieszczenie w Europie elementów amerykańskiej tarczy przemieni kontynent w "beczkę prochu".

Szef sztabu generalnego Rosji, gen. Jurij Bałujewski zapowiadał, że jeśli dojdzie do rozmieszczenia w Polsce i w Czechach elementów tarczy, Moskwa może wycofać się z rosyjsko-amerykańskiego układu o likwidacji rakiet średniego i mniejszego zasięgu (INF) z 1987 roku i wycelować te rakiety w elementy tarczy antyrakietowej.

Rosjanie jako "straszaka" używali też CFE. W kwietniu Putin mówił o możliwości ogłoszenia moratorium na wykonywanie przez Rosję zapisów CFE. Oświadczył wówczas, że będzie ono obowiązywać do czasu aż wszyscy sygnatariusze ratyfikują układ i zaczną go realizować. Dawał do zrozumienia, że ewentualne wyjście Rosji z traktatu byłoby związane z planami rozmieszczenia w Europie elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

W czerwcu Putin nieoczekiwanie zaproponował Amerykanom wykorzystanie w systemie tarczy antyrakietowej dzierżawionej przez Rosję bazy radarowej w Azerbejdżanie. Na początku lipca rosyjski prezydent w czasie swej wizyty w USA rozszerzył swą ofertę proponując, by w skład systemu wchodziła nowoczesna baza, która miałaby powstać na południu Rosji, oraz centra wczesnego ostrzegania w Moskwie i Brukseli.