Po przerwie wznowiono poszukiwania 16 osób zaginionych po katastrofie statku Costa Concordia. Akcję przerwano, gdy z powodu podniesienia się fal leżący na Morzu Tyrreńskim przewrócony statek zaczął się poruszać. W krótkim czasie przesunął się o 9 centymetrów w pionie. Ze względów bezpieczeństwa ratownicy zostali ewakuowani z pokładu i okolic statku.

W wypadku zginęło 6 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Z każdą chwilą maleją nadzieje na znalezienie ocalałych ludzi. Burmistrz wyspy Giglio Sergio Ortelli mimo wszystko ma nadzieję, że na częściowo zanurzonym w morzu statku wytworzył się "pęcherzyk powietrza", dzięki któremu ktoś mógł jeszcze przeżyć.

Nad ranem znaleziono zwłoki pasażera, szóstej śmiertelnej ofiary katastrofy statku. Mężczyzna miał na sobie kamizelkę ratunkową, ale najwyraźniej nie zdążył dotrzeć do miejsca, skąd ewakuowano ludzi.

Łącznie na pokładzie olbrzymiego statku wycieczkowego, który wyruszył w rejs po Morzu Śródziemnym, były 4232 osoby z 62 krajów. Na pokładzie było 12 Polaków - pasażerów i członków załogi. Wszyscy są cali i zdrowi, niektórzy powrócili już do swych domów.

Kapitan chciał zrobić przyjemność znajomemu

Noc błędów i kłamstw, historia bohaterów i tchórzy - tak włoska prasa pisze o wypadku statku wycieczkowego u brzegów Toskanii. Według "Corriere della Sera", Francesco Schettino specjalnie podpłynął do wyspy Giglio, żeby zrobić przyjemność szefowi pokładowej restauracji. Był to zarazem, jak się okazuje, "hołd" dla urodzonego na wyspie emerytowanego kapitana wielkich statków, uważanego za legendę w tamtych stronach. Zwyczajem załóg wycieczkowców było zbliżanie się do wyspy, tak jak to czynił cieszący się wielkim szacunkiem "wilk morski".

"Corriere della Sera" wymienił szereg błędów, popełnionych przez kapitana. Odnotował, że to pasażerowie dzwoniąc na numer alarmowy karabinierów i policji wezwali pomoc informując o położeniu statku i awarii. Załoga nie wysłała bowiem sygnału SOS. Co więcej, kiedy trwała akcja ratunkowa i sytuacja pogarszała się z każdą chwilą, łamiąc wszelkie procedury kapitan zaoferował, że zabierze czarną skrzynkę. Może po to, by ją zatrzymać? - zapytano w artykule. Gazeta nazywa "szaleństwem" postępowanie Schettino, który opuścił pokład na początku akcji ratunkowej.

"La Repubblica" oceniła, że historia ostatniego rejsu Costa Concordia to dzieje tych, którzy "złamali prawo morskie" i tych, którzy z narażeniem życia ratowali 4200 ludzi na pokładzie. Rzymska gazeta wypunktowując błędy i kłamstwa kapitana położyła nacisk na jego słowa: "Tu nie ma żadnego problemu", wypowiedziane w chwili, gdy wycieczkowiec uderzył o skały i zaczął się przechylać. Mamy tylko małą awarie prądu, ale ją naprawiamy - zapewniał. Przypomniano, że gdy straż przybrzeżna odkryła ucieczkę kapitana, wydała mu polecenie powrotu na pokład. On tego nie zrobił. Ujawniono też, że w nocy z piątku na sobotę kapitan okłamał kapitanat pobliskiego portu mówiąc, że koordynuje akcję ratunkową. Tymczasem nie było go już wtedy na pokładzie. Podawał też błędne informacje dotyczące liczby ewakuowanych ludzi i zapewniał, że akcję przeprowadzono błyskawicznie. Tymczasem na statku dochodziło wtedy do dantejskich scen i panował chaos.