Amerykańskie służby ujawniły najnowszy bilans poszkodowanych w wyniku eksplozji w fabryce nawozów sztucznych w West. Na tym etapie potwierdzono śmierć 12 osób i obrażenia u około 200. Funkcjonariusze zastrzegają, że ta liczba może się jeszcze zwiększyć.

Rzecznik stanowego departamentu bezpieczeństwa publicznego Jason Reyes stwierdził, że większość zwłok znaleziono w bezpośredniej strefie eksplozji. Bilans ofiar może się powiększyć, gdyż ekipy ratowników nadal przeszukują ruiny okolicznych budynków.
Burmistrz West Tommy Muska oświadczył, że sytuacja w okolicy zakładów wciąż jest niebezpieczna, bo w powietrzu wciąż są opary związków amoniaku. To było jak wybuch bomby atomowej - ocenił. 

W zakładzie łamano zasady bezpieczeństwa?

Amerykańskie media wspominają, że w lutym pracownicy fabryki, w której doszło do eksplozji, palili drewniane palety w pobliżu ogromnego zbiornika z amoniakiem. Wtedy udało się zapobiec tragedii. Prewencyjnie ewakuowano jedynie uczniów pobliskiej szkoły, która po czwartkowej eksplozji częściowo się zawaliła.

(mn)