W sumie 511 zostało rannych w tragicznie zakończonej w sobotę Love Parade w niemieckim Duisburgu. Jak poinformowała niemiecka policja, 283 osoby trafiły do szpitali, a jedna z nich wciąż walczy o życie. Wskutek wybuchu paniki zginęło 19 osób.

Zobacz również:

Dotychczasowe informacje policji i władz Duisburga mówiły o 342 rannych na Paradzie Miłości. Dziś zaktualizowano statystyki, uzupełniając je także o tych, którzy w ciągu całego dnia potrzebowali pomocy medycznej, np. z powodu odurzenia alkoholem lub narkotykami.

Prokuratura w Duisburgu poinformowała, że prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego zabójstwa. Zgłosiło się wielu świadków zdarzenia, którzy zostaną przesłuchani - powiedział agencji dpa prokurator Rolf Haverkamp. Policja z Duisburga ma przekazać tymczasem swoje dochodzenie do Kolonii, by zapewnić obiektywne wyjaśnienie zajść.

Niemieckie media i komentatorzy formułują poważne zarzuty wobec organizatorów Love Parade, władz miasta, a także policji. Oceniają, że doszło do rażących zaniedbań dotyczących zabezpieczenia imprezy, podyktowanych prawdopodobnie chęcią ograniczenia kosztów.

Internetowy portal tygodnika "Der Spiegel" napisał, że pozwolenie na organizację Love Parade przewidywało, iż na terenie starego dworca towarowego, gdzie odbyła się impreza, może przebywać jednocześnie maksymalnie 250 tysięcy osób. Tymczasem - według niepotwierdzonych przez władze informacji - liczbę uczestników sobotniego festiwalu muzyki elektronicznej szacowano na 1,4 mln osób. Już poprzednie Parady Miłości gromadziły ponad milion ludzi, z czym musieli liczyć się również organizatorzy tegorocznej imprezy.

Burmistrz Duisburga Adolf Sauerland poinformował, że miasto planuje uroczystość żałobną poświęconą ofiarom tragedii.