"Jesteśmy światową potęgą w himalaizmie. Nazywano nas lodowymi wojownikami" - mówi w rozmowie z Maciejem Jermakowem dziennikarzem RMF FM himalaista Leszek Cichy. Po raz pierwszy, czterech Polaków stanęło zimą na ośmiotysięczniku. Na niezdobyty o tej porze roku szczyt Broad Peak wspięli się: Tomasz Kowalski, Adam Bielecki, Artur Małek i Maciej Berbeka.

Maciej Jermakow: Jakby pan wytłumaczył laikowi na czym polega wyczyn naszych himalaistów?

Leszek Cichy: Jest czternaście ośmiotysięczników. Polacy nie mieli szans, bo wtedy ze względów politycznych nie mogliśmy wyjeżdżać, żeby zdobywać je po raz pierwszy. Natomiast w 1979 roku  Andrzej Zawada, realizował wyprawę na Everest. Była pierwsza wyprawa zimowa. Do tego momentu zdobyto 11 z tych 14 ośmiotysięczników. ten jest dwunasty, więc jest to niewątpliwie sukces. Szczególnie jeżeli powiemy, że z tych dwunastu, Polacy zdobyli 10, a jedenasty wspólnie Polak z Włochem. Więc matematycznie mamy dziesięć i pół do dwunastu. Proszę mi pokazać konkurencję nie tylko zimową, w której mamy taką przewagę nad światem.

Czyli możemy się  nazywać światową potęgą w himalaizmie?

W himalaizmie tak, a w zimowym możemy absolutnie powiedzieć o supremacji polskiej. Może teraz Rosjanie dołączyli do tej ścisłej czołówki.

Na czym polega ta siła Polaków, bo jeśli chodzi o pieniądze, to myślę, że inne kraje też znalazłyby je. Chodzi o zdolności, talent czy ambicję? Może po prostu urodziliśmy się wspinaczami?

To nie my sami, tylko nas nazwano lodowymi wojownikami. W paru książkach, między innymi Bernadette McDonald, która napisała książkę o polskim himalaizmie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. To jest książka, która pokazuje, że to się bierze pewnie z przewagi charakteru, jednak mimo wszystko. I ta wyprawa jest dobrym przykładem tego, bo proszę zauważyć, myślę, że większość, zdecydowana większość wypraw po dwóch nieudanych atakach w drugiej połowie lutego, jednak zwinęłaby bazę i z honorami, czując się zupełnie usprawiedliwionymi wycofałaby się i zamknęła wyprawę. Polacy, wiedząc, że zima trwa do 21 marca czekali i jak widać słusznie, ten atak się udał i skład tego ataku jest super, że czterech Polaków weszło. To jakaś sprawiedliwość dziejowa tutaj dla Maćka Berbeki. Na początku marca 87 roku Maciek zdobył Rocky Summit, to jest taki przedwierzchołek, odległy o 300 metrów od głównego wierzchołka i tylko o 30 metrów niższy. Proszę sobie wyobrazić, oczywiście się przyznał, że nie był na najwyższym punkcie. I tyle lat trzeba było czekać, żeby być o te 30 metrów wyżej wyjść i nie mieć wątpliwości, że teraz to jest główny wierzchołek zdobyty przez Polaków zimą.


To teraz "odgryzł" się w piękny sposób. Jak się wchodzi na samą górę, co się czuje? Czy jest jeszcze siła na radość ze zdobycia szczytu?

Tak, oczywiście. Jednak jest cały czas napięcie w nas i tak powiedziałbym, dominujące przeświadczenie, że jest - jeżeli tylko warunki na to pozwalają - że jest to możliwe, że nie warto zawracać, że jest się coraz bliżej tego wierzchołka i niewątpliwie ta świadomość, że jednak wierzchołek jest tym momentem zwrotnym. Od tego momentu już nie będzie coraz dalej od bazy, od obozu, tylko coraz bliżej. I nie pod górkę, tylko w dół. Więc poza radością psychiki, że osiągnęliśmy cel to jest też radość taka fizyczna, że już będzie łatwiej, że jest bliżej, że każdy krok będzie nas zbliżał do naszych kolegów i do namiotu, który umożliwi nam przeżycie nocy.

Ile czasu spędza się na wierzchołku? I jak wyglądają te minuty, kilkanaście minut.

My zimą z Krzysztofem Wielickim byliśmy na wierzchołku 40 minut i to wcale nie dlatego, że tak chcieliśmy. Np. zrobienie zdjęć. Tego nie da się skrócić do pięciu minut jeżeli chce się być świadomie. W tym przypadku pewnie też tak było. Koledzy przyjadą to opowiedzą ze szczegółami.

Jakie pułapki czyhają przy zejściu z góry?

Problem będzie polegał na tym, żeby rano w środę była widoczność, żeby nabrali dobry kierunek, ominęli tę szczelinę będącą przed obozem szturmowym i w zasadzie tylko to. Oni są dobrze zaaklimatyzowani, są ponad dwa miesiące w bazie, na pewno taka euforia pomoże w zejściu. Nie pogoda, a dobra widoczność i na pewno w środę późnym popołudniem będą w bazie na wysokości 5100.