Kierowcy ciężarówek postawili na równe nogi strażaków z okolic Nordhausen w środkowych Niemczech. Wezwali służby, bo kierujący jednym z tirów Polak źle się czuł. Jego koledzy podejrzewali, że mógł się zatruć chemikaliami, które przewoził. Przyczyna złego samopoczucia okazała się znacznie bardziej prozaiczna.

Kierowcy ciężarówek postawili na równe nogi strażaków z okolic Nordhausen w środkowych Niemczech. Wezwali służby, bo kierujący jednym z tirów Polak źle się czuł. Jego koledzy podejrzewali, że mógł się zatruć chemikaliami, które przewoził. Przyczyna złego samopoczucia okazała się znacznie bardziej prozaiczna.
Zdj. ilustracyjne / Frank Röder / CHROMORANGE /PAP/DPA

Zaalarmowani o potencjalnym skażeniu strażacy zabezpieczyli cały parking przy łączącej Lipsk z Getyngą autostradzie 38. Podejrzana ciężarówka z uskarżającym się m.in. na mdłości kierowcą znajdowała się na postoju w pobliżu miejscowości Breitenworbis.

Do akcji wysłano ponad 50 strażaków, dwie karetki i policję. Służby nie stwierdziły żadnego wycieku przewożonych przez pojazd chemikaliów. Także w kabinie nie było żadnych trujących oparów.

Kierowca trafił na badania do szpitala. Według dokumentów przewozowych kilka dni wcześniej miał rozładowywać przewożone przez siebie chemikalia. Służby musiały sprawdzić ten trop. Okazało się, że o żadnym zatruciu mowy nie ma. Polak miał po prostu... grypę.

Jak powiedział lokalnym mediom Andreas Kramer, szef strażaków z Breitenworbis, całą akcję potraktowali oni jako "dobre ćwiczenie".

(mpw)