Szwecja prezentuje listę 100 dzieł, marek i idei, które mają definiować szwedzkość. Wśród nich znalazły się takie ikony jak Pippi Pończoszanka, IKEA czy Nagroda Nobla. Nowy kanon kulturowy, ujawniony przez rząd, wzbudza jednak kontrowersje i spotyka się z krytyką ze strony części środowisk intelektualnych i mniejszościowych.
We wtorek szwedzki rząd ogłosił oficjalny kanon kulturowy - listę 100 dzieł, marek i idei, które według władz najlepiej oddają ducha szwedzkości. Wśród wybranych znalazły się zarówno kultowe postaci literackie, jak i osiągnięcia technologiczne, przyrodnicze czy społeczne. To swoiste kompendium dziedzictwa, które - według twórców projektu - ma służyć edukacji, budowaniu wspólnoty i integracji.
Na liście nie mogło zabraknąć Pippi Pończoszanki, bohaterki książek Astrid Lindgren, która stała się synonimem szwedzkiego dzieciństwa i niezależności.
Obok niej pojawia się globalna marka IKEA, znana na całym świecie z demokratycznego designu, a także Nagroda Nobla - symbol szwedzkiego wkładu w rozwój nauki i kultury.
W zestawieniu znalazł się także film Ingmara Bergmana "Siódma pieczęć" z 1957 roku oraz Allemansrätt, czyli prawo do tymczasowego biwakowania na prywatnych terenach - wyraz szacunku dla natury i wolności.
Pomysł stworzenia listy dziedzictwa kulturowego pojawił się w programie wyborczym prawicowej koalicji rządzącej. Szczególnie mocno popierali go Szwedzcy Demokraci - partia nacjonalistyczna i antyimigrancka, która choć nie wchodzi w skład rządu, to wspiera go w parlamencie. Kanon miał być odpowiedzią na poszukiwanie narodowej tożsamości w czasach rosnącej różnorodności społecznej.
Myślę, że to bardzo ludzka natura, aby kochać listy - powiedział Lars Tragardh, historyk i przewodniczący Komitetu Kanonu Kultury, który sporządził kanon, podczas konferencji prasowej. Podkreślił, że podobne projekty realizowano już wcześniej w Danii i Holandii, gdzie również próbowano wyodrębnić to, co najważniejsze dla narodowej wspólnoty.
Mimo oficjalnych deklaracji rządu projekt spotkał się z falą krytyki. Szwedzka Akademia, odpowiedzialna za przyznawanie Literackiej Nagrody Nobla, odmówiła udziału w pracach nad kanonem. Przedstawiciele Akademii stwierdzili, że inicjatywa jest dzieląca i stawia ideologię ponad literaturę.
Swoje niezadowolenie wyraziły także organizacje reprezentujące mniejszości narodowe, jak choćby stowarzyszenie mieszkańców Tornedalen z północnej Szwecji, które uznało projekt za "kontynuację ucisku".
Urodzona w Iranie szwedzka pisarka Shora Esmailian powiedziała gazecie Sydsvenskan, że narzucone przez państwo kanony tego, co znaczy być Szwedem, nie pomogą stworzyć "gościnnego i równego społeczeństwa".
Krytycy zwracają uwagę na fakt, że wszystkie pozycje w kanonie muszą mieć co najmniej 50 lat, co automatycznie wyklucza wiele symboli współczesnej Szwecji, w tym zespół ABBA - jeden z najważniejszych ambasadorów szwedzkiej kultury na świecie.
Również znaczna część wkładów imigrantów, którzy stanowią dziś około jedną piątą społeczeństwa, nie została ujęta w zestawieniu, ponieważ większość z nich przybyła do Szwecji po 1975 roku.
Minister kultury Parisa Liljestrand odpiera zarzuty, podkreślając, że kanon ma być żywym i otwartym narzędziem. Nasze podejście do tego zawsze było takie, że szwedzki kanon kulturowy powinien być żywym i użytecznym narzędziem do edukacji, wspólnoty i integracji - powiedziała podczas wtorkowej konferencji prasowej.
Rządowy kanon składa się z 50 artefaktów kulturowych - powieści, filmów, sztuk teatralnych i kompozycji muzycznych - oraz 50 pozycji z kategorii społecznej. W tej drugiej grupie znalazły się elementy związane z religią, prawem, ekonomią, wynalazkami, miejscami, produktami czy wydarzeniami uznanymi za kluczowe dla szwedzkiej samoświadomości.


