Amerykański historyk i sowietolog polskiego pochodzenia Richard Pipes wyraził w rozmowie z dziennikiem "Corriere della Sera" opinię, że wrogie pod adresem USA deklaracje prezydenta Władimira Putina w reakcji na plany budowy tarczy antyrakietowej "to prawie początek zimnej wojny".

Były doradca prezydenta Ronalda Reagana komentuje w ten sposób między innymi zapowiedź wymierzenia w amerykańskie cele i miasta rosyjskich rakiet w razie realizacji projektu budowy tarczy. Nigdy nie spodziewałbym się tego rodzaju szantażu ze strony takiego lidera jak Putin i takiego dyplomaty jak Ławrow. Rozumiem, że w oczach rosyjskich nacjonalistów, a takimi oni są, europejska tarcza antyrakietowa Busha wygląda na prowokację. Ale to jest prawie początek zimnej wojny - oświadczył Pipes w rozmowie z największą włoską gazetą.

Jego zdaniem "Moskwa nie używała podobnego języka od czasów Chruszczowa i Breżniewa". Zadaję sobie pytanie, co oni takiego ukrywają. Nie mogę uwierzyć w to, że taki ciężki kryzys został wywołany wyłącznie przez instalację amerykańskich systemów radarowych i antyrakietowych w Europie - dodał Pipes. Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy - przyznał - to taka, że Putin mógł wywołać ten kryzys dla celów wyborczych. Nie jestem taki pewny, że chce on opuścić władzę w przyszłym roku. Sytuacja kryzysowa mogłaby upoważnić go do tego, by powiedzieć parlamentowi, że musi pozostać u władzy, by kryzys rozwiązać i doprowadzić do przyjęcia poprawki w konstytucji w tej sprawie. Nie sądzę, by Duma zanegowała, a Rosjanie protestowali - oświadczył Pipes.

Według niego Putin robi wszystko, by zmusić prezydenta George'a W.Busha do rezygnacji z budowy tarczy antyrakietowej. Obawiam się, że tak jest i jest to także wina Europy, która nie popierała i wciąż nie popiera naszego prezydenta w 100 procentach - podkreślił amerykański sowietolog. Zarzucił Europie "nieodpowiedzialne zachowanie" i przypomniał, że polityka "ugłaskiwania" nigdy nie przynosi rezultatów. Jedynym sposobem uniknięcia błędów byłoby według Pipesa zaprezentowanie Putinowi "wspólnego frontu Unia Europejska-USA i to od szczytu G8 w tym tygodniu".