Gwardia Papieska ma już 500 lat. Ta elitarna formacja przybyła do Watykanu w 1506 roku na prośbę Juliusza II. Dziś trudno wyobrazić sobie Stolicę Apostolską bez niej.

- Wstaje bardzo wcześnie, często ma służbę od godziny 5 rano. Na posterunku jest przez 9 godzin - opowiada żona gwardzisty Magdalena Wolińska-Randi. Przyznaje, że sporym problemem jest zakładanie poszczególnych części charakterystycznego stroju. Kostium razem z hełmem i peleryną waży w sumie 16 kilogramów.

Papiescy gwardziści nie mają jednak na co dzień specjalnych względów. - Gdy papież przechodzi, to oczywiście go widzą, ale nie jest to kontakt specjalny, osobisty - mówi historyk ksiądz Hieronim Fokciński.

W historii tej elitarnej jednostki są jednak rysy, które na bardzo krótko, ale jednak okryły gwardzistów zła sławą. Osiem lat temu jeden z młodych kaprali zastrzelił swojego dowódcę i jego żonę, a później popełnił samobójstwo. Watykan skrzętnie ukrywał okoliczności tego zdarzenia i bardzo niechętnie je komentował. Według oficjalnej wersji, żołnierz zabił, bo dostał ataku szału. W Stolicy Apostolskiej to wciąż temat tabu.

Po tym tragicznym wydarzeniu zaostrzono zasady naboru do Gwardii Szwajcarskiej. Każdy kandydat musi teraz przejść skrupulatne badania psychologiczne. Posłuchaj relacji korespondentki RMF Agnieszki Milczarz:

Główne obchody rocznicy 500-lecia Gwardii Szwajcarskiej przypadają 6 maja. Tego dnia w 1527 roku w Watykanie zginęło 147 żołnierzy, którzy bronili papieża Klemensa VII przed najazdem wojsk cesarskich na państwo papieskie.