Dwie kobiety dryfowały na swoim jachcie po Pacyfiku od pięciu miesięcy. Właśnie zostały uratowane przez amerykańską marynarkę – one , a także ich dwa psy.

Jennifer i Tasha z Honolulu wypłynęły na swojej niewielkiej łódce z Hawajów na Tahiti 3 maja. Rejs od początku był pechowy. Wkrótce po starcie złamał się niewielki maszt, co ograniczyło możliwości sterownicze. Po trzech tygodniach padł silnik.

Jacht znajdował 1,500 km od południowo-wschodniego wybrzeża Japonii, kiedy wypatrzyła go załoga kutra rybackiego.

Uratowali nam życie - powiedziała Jennifer.

Wyjaśniła, że początkowo wraz z koleżanką nie wszczynały alarmu, bo miały nadzieję, że dzięki żaglom dopłyną, jeśli nie do Tahiti, to do jakiegoś innego brzegu.

Dopiero po dwóch miesiącach doszły do wniosku, że bez pomocy nie dadzą sobie rady i postanowiły wszcząć alarm. Codziennie włączały radio i wysyłały sygnał SOS, ale w pobliżu nie było żadnych statków, które mogłyby go odebrać.

Na szczęście były świetnie zaopatrzone zarówno w wodę pitną, jak i suchy prowiant: płatki owsiane, ryż, makarony, które wystarczyłyby im na rok żeglowania.

Zarówno Jennifer i Tasha, jak i psy Zeus i Valentine, były w dobrej formie, może tylko trochę... szczuplejsze.

(j.)