​Turecki atak na Syrię nie jest niczym zaskakującym - mówi polski korespondent wojenny Paweł Pieniążek w rozmowie z Onetem. Jak podkreśla Pieniążek: dla Trumpa bardzo ważna jest polityka powrotu do domu, której realizację deklarował od początku swojej kadencji.

Jak podkreśla korespondent wojenny, Stany Zjednoczone nie były zainteresowane długoterminowym stacjonowaniem w Syrii. Równocześnie Turcja cały czas groziła atakiem na północną Syrię. Wycofanie się wojsk USA było jednoznaczne z wkroczeniem Turcji, alternatywą była ofensywa władz Damaszku we współpracy z Rosją.

Pomimo fali krytyki, jaka spadła na prezydenta USA, prawdopodobnie nie zmieni to zdania jego elektoratu - który głosując na Trumpa, głosował również za polityką powrotów.

Turcja - jako członek NATO - jest dla USA ważniejszym partnerem niż Kurdowie. Utrata wsparcia Turcji, która jest głównym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie, miałaby dla Stanów poważne konsekwencje. Konflikt turecko-kurdyjski trwa od 1984 roku, sytuacja z ostatnich dni jest jego rozszerzeniem.

Tureckie plany stworzenia "strefy bezpieczeństwa" znane są od początku 2018 roku. Środowisko międzynarodowe nie może więc twierdzić, że nie wiedziała o tych planach, jedyną niewiadomą było to, kiedy ofensywa rzeczywiście nastąpi.

Państwo Islamskie jest problemem na Bliskim Wschodzie bez względu na to, czy część jego wojowników pozostaje w więzieniach, czy na wolności - zaznaczył w rozmowie z Onetem Paweł Pieniążek. Jego zdaniem najgorsze w zaognionym konflikcie jest to, że Rożawa, która dotychczas była najbezpieczniejszym obszarem Syrii, została zdestabilizowana.

"Kurdowie od dawna wątpili w lojalność Amerykanów" - podkreślił rozmówca Onetu. Rząd Stanów Zjednoczonych cyklicznie informował o wycofywaniu wojsk, następnie zmieniał zdanie. Kurdowie mają nikłe szanse na znalezienie nowego sojusznika. W regionie pozostały tylko Francja i Wielka Brytania, które są zbyt słabe i uzależnione od USA, żeby sprzeciwić się tureckiej ofensywie.

Jak twierdzi Paweł Pieniążek, Kurdowie nie  mają absolutnie żadnych szans w tym starciu. O ile udaje im się odnosić sukcesy w toczonej od 1984 roku walce partyzanckiej, tak zupełnie czym innym jest utrzymanie terytorium podczas otwartego ataku. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się ten, że po zajęciu terenów przez tureckie wojska, Kurdowie przejdą do walki partyzanckiej.