Nie widać końca burzy polemik we Francji po kontrowersyjnym wyroku paryskiego sądu. Sędziowie uznali, że obraźliwe i poniżające wypowiedzi pod adresem "białych rdzennych Francuzów" nie są rasizmem. Uniewinnili więc rapera pochodzenia algierskiego Saidou, który jest autorem płyty "P...dol Francję".

Część paryskich komentatorów oburza się, że to skandal. Ich zdaniem, wymiar sprawiedliwości reaguje w inny sposób w przypadku agresywnych tekstów skierowanych przeciwko Francuzom o białym kolorze skóry, niż w przypadku obrażania i poniżania osób ciemnoskórych.

W piosence "P...dol Francję", która pochodzi z płyty pod tym samym tytułem, Saidou śpiewa m.in., że chce "się podcierać" takimi "obrzydliwymi" symbolami francuskiego państwa jak flaga, hymn narodowy "za dwa grosze" czy Marianna - czyli personifikacja Francuskiej Republiki. Zaleca "rdzennym Galom" ("Galowie" to termin używany w slangu mieszkańców imigranckich gett wobec "białych Francuzów"), by "zamknęli mordy".

Nie jesteśmy tu po to, by się im przypodobać! Nie damy się! P...dol Francję i jej kolonialną przeszłość, smród, zaduch i paternalistyczne ciągotki! P...dol Francję i jej imperialistyczną historię, jej kapitalistyczne mury, fortece i urojenia! - śpiewa lider raperskiej grupy Z.E.P.

Sędziowie uznali, że "biali rdzenni Francuzi nie stanowią rasy". Wyjaśnili, że gdyby raper obrażał wszystkich białych ludzi, to wtedy zostałby skazany za rasizm. Przeciwko takiemu werdyktowi protestuje Stowarzyszenie na rzecz Poszanowania Chrześcijańskiej Tożsamości Francji, które twierdzi, że jeżeli piosenki tego typu np. o "rdzennych algierskich Arabach" śpiewałby francuski piosenkarz o białym kolorze skory, to prawdopodobnie już dawno siedziałby za kratkami.

(j.)