„To bezprecedensowe wydarzenie. To akt agresji w obliczu prawa międzynarodowego. To jest złamanie wszelkich zasad ustanowionych przez ONZ. Wydaje się, że świat zrozumiał coś, o czym my wiedzieliśmy wcześniej i przestrzegaliśmy: przed zbytnią ufnością. Wiedzieliśmy, że rozwój sytuacji w Rosji nie zmierza w dobrym kierunku” - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim, Ryszard Schnepf - ambasador RP w Waszyngtonie.

Paweł Żuchowski: Panie ambasadorze to już zimna wojna ? Ameryka wprowadza sankcje, Rosja odpowiada na nie podobnymi restrykcjami.

Ryszard Schnepf: Rzeczywiście zaistniała sytuacja przypomina te odległe, jakby się wydawało, czasy. Doszło do poważnego napięcia między krajami, które umownie nazywamy krajami demokracji, a Federacją Rosyjską. Cały świat jest oburzony sposobem potraktowania Ukrainy. Zabór terytorium Ukrainy, Krymu konkretnie, przypomina najgorsze momenty w dziejach stosunkach między Zachodem a Wschodem z lat 50. 

Jak według pana zmieni się sytuacja polityczna na świecie w najbliższym czasie? Będzie wyraźny podział na kraje zachodnie i Rosję? 

Trzeba mieć nadzieję, że coś się zmieni. Stosowane środki przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone nie są przez nas przyjmowane z entuzjazmem. To nie jest tak, że cieszymy się, że wprowadzane są sankcje, że obowiązują zakazy wizowe dotyczące wjazdu szeregu osób, czy zamrażanie kont bankowych. To nie są metody, które należy lubić. Ale w obliczu agresji jednego kraju, złamania wszelkich zasad prawa międzynarodowego, świat zachodni ma ograniczony zasób środków, jakie może stosować jeśli nie chce sięgnąć po te ostateczne. Świat demokratyczny liczy na to, że Rosja, że Putin opamiętają się, że dojdzie do uspokojenia sytuacji wokół Ukrainy. Są wprawdzie zapewniania Moskwy, że nie będzie interwencji we wschodniej części Ukrainy, ale pytanie jest, czy dziś możemy jeszcze w cokolwiek wierzyć. Tak więc Europa, Stany Zjednoczone muszą być przygotowane na najgorsze scenariusze, stąd pewnego rodzaju gesty i zapewnienia, że artykuł 5. Traktatu Północnoatlantyckiego obowiązuje. Dla nas to niezwykle ważne. 

Czy Stany Zjednoczone będą musiały zacieśnić współpracę z sojusznikami? Jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, ale chciałbym zapytać, czy teraz łatwiej nam będzie uzyskać pewne rzeczy od Amerykanów niż to było dotychczas. 

No cóż... trzeba o tym mówić bez satysfakcji, ponieważ powstała sytuacja zagraża również nam. Zagraża krajom bałtyckim. Zagraża właściwie całej Europie. Stąd te podejmowane środki nie budzą naszej radości, ale są one konieczne. Umocnienie obecności Stanów Zjednoczonych w naszym regionie, decyzja o ulokowaniu 12 samolotów w Polsce. Wzmocnienie Air Policing nad krajami bałtyckimi to część tylko nowych środków podejmowanych przez USA. I to są właściwie reakcje. Przyjmujemy je z satysfakcją. Przyjmujemy również z satysfakcją wizytę wiceprezydenta Joe Bidena w Warszawie. To była dobra decyzja. Wydaje się, że świat zrozumiał coś, o czym my wiedzieliśmy wcześniej i przestrzegaliśmy - przed zbytnią ufnością. Wiedzieliśmy, że rozwój sytuacji w Rosji nie zmierza w dobrym kierunku. 

Według pana ta zimnowojenna retoryka potrwa przez kilka tygodni, miesięcy czy lat?

No i to jest zasadnicze pytanie. Świat zmienia się bardzo szybko. I obawa nas wszystkich dotyczy przede wszystkim pamięci ludzkiej. Pamiętamy wciąż sytuację w Gruzji. I że świat przyjął jako rzecz dokonaną, iż Abchazja i Osetia zostały oderwane od Gruzji. Chcemy, aby wydarzenia, które zbliżają się, sportowe, kulturalne czy też zwykłe nie doprowadziły do braku pamięci, zaniku pamięci u polityków, którzy dzisiaj myślą i działają w sprawie Ukrainy, a jutro mogą o tym zapomnieć. Będziemy o tym przypominać. Musimy być bardzo konsekwentni. Jeżeli będziemy przygotowani na długi bieg i zachowany jedność, to możemy liczyć na skuteczność. 

A czy to nie jest tak, że wobec Rosji należało stosować twardą politykę już od dawna? Putin gra na nosie Obamy od wielu miesięcy. Choćby sprawa Syrii, choćby sprawa Snowdena. Teraz robi co chce na Krymie. 

Pogorszenie się stosunków amerykańsko-rosyjskich jest faktem właściwie od dłuższego czasu. Rzeczywiście obserwujemy od miesięcy stan pewnego zaognienia, czy pewnego rodzaju nieufności. Zahamowane zostały rozmowy rozbrojeniowe. Także sytuacja wokół Syrii, wsparcie Rosji dla ambicji Iranu, kłopoty z tym związane były wyraźnym świadectwem tego, co się dzieje. Natomiast to, co stało się na Ukrainie, można powiedzieć, przelało czarę goryczy. To bezprecedensowe wydarzenie. To akt agresji w obliczu prawa międzynarodowego. To jest złamanie wszelkich zasad ustanowionych przez ONZ. 

Profesor Richard Pipes, były doradca Ronalda Reagana w rozmowie ze mną powiedział, że nie ma takiej możliwości, aby doszło do zbliżenia między USA a Rosją. 

Miałem przyjemność ostatnio rozmawiać z profesorem Pipesem. Podzielam jego opinię również, że tendencje, jakie obserwujemy w Federacji Rosyjskiej, nie zapowiadają szybkiej odwilży. Zarówno profesor uważa, a ja się przyłączam do tego głosu z żalem, że możemy mówić o tym, że przywództwo w tym kraju nie zmierza do modernizacji kraju. Nie zmierza w stronę stosowania demokratycznych metod. A wręcz przeciwnie. Odnawiane są sny o imperium. I świat, a zwłaszcza ten najbliższy, w którym my się znajdujemy, ma prawo czuć się zaniepokojony.

(abs)