Ponad stu policjantów i inspektorów z komórki antyterrorystycznej Scotland Yardu prowadzi śledztwo w sprawie zatrucia nowiczokiem pary Brytyjczyków w Amesbury na południu Anglii. To zaledwie 10 kilometrów od Salisbury, gdzie w marcu tego roku dokonano zamachu na byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala i jego córkę. Szef brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych twierdzi, że para nie zatruła się w miejscu, które odkażono po marcowym zamachu.

Ponad stu policjantów i inspektorów z komórki antyterrorystycznej Scotland Yardu prowadzi śledztwo w sprawie zatrucia nowiczokiem pary Brytyjczyków w Amesbury na południu Anglii. To zaledwie 10 kilometrów od Salisbury, gdzie w marcu tego roku dokonano zamachu na byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala i jego córkę. Szef brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych twierdzi, że para nie zatruła się w miejscu, które odkażono po marcowym zamachu.
Policja pilnuje wejścia do domu pary zatrutej nowiczokiem /Rick Findler /PAP/EPA

Jak relacjonuje z Londynu korespondent RMF FM, Bogdan Frymorgen - miejsca odkażone po zamachu na Skripalów są bezpieczne, ale pozostałe nadal mogą być groźne. Brytyjski minister spraw wewnętrznych Sajid Javid starał się poniekąd usprawiedliwić działania władz po ataku na Skripalów, ale jego słowa nie będą dla mieszkańców pocieszeniem. Uwaga świata skierowana jest na Rosją, nie z powodu mundialu. Władze Kremla powinny wyjaśnić, co tu się stało - powiedział Sajid Javid w Izbie Gmin. Od ataku na Skripalów minęły 4 miesiące. Zdaniem ekspertów ślady nowiczoka pozostawione pod gołym niebiem zmyłby deszcz, ale jeśli sprawcy ataku porzucili substancję w pojemniku, np. w strzykawce, nadal będzie śmiercionośna - informuje dziennikarz RMF FM.

Wcześniej brytyjski minister do spraw bezpieczeństwa Ben Wallace oświadczył, że ten najnowszy przypadek zatrucia nowiczokiem nie jest traktowany jako celowe działanie, lecz konsekwencja wcześniejszego ataku na Skripalów. Zaapelował do rosyjskich władz, by ujawniły okoliczności incydentu z marca. To umożliwiłoby brytyjskim służbom podjęcie odpowiednich działań w celu zapewnienia ochrony lokalnym mieszkańcom. 

Para Brytyjczyków, która w sobotę trafiła do szpitala w krytycznym stanie, wcześniej odwiedziła Salisbury. Odwiedzili między innymi park nieopodal miejsca, gdzie znaleziono nieprzytomnych Skripalów. 40-letnia kobieta zaczęła zdradzać niepokojące symptomy w sobotę przed południem. Jej 45-letni partner - kilka godzin później. Pocił się, wydawał nieartykułowane odgłosy i halucynował - tak opisywał stan mężczyzny jego znajomy. Początkowo lekarze przypuszczali, że mają do czynienia z zatruciem narkotykowym.

Para została przewieziona do szpitala w Salisbury, gdzie kilka miesięcy temu trafili Skripalowie. Są w stanie krytycznym, ale dzięki zdobytemu doświadczeniu, lekarze mogli szybciej zastosować odpowiednią terapię. Według doniesień, para Brytyjczyków nie ma żadnych powiązań z Rosją. Są ze sobą od kilku miesięcy. 

Mieszkańcy Salisbury i okolicznych miejscowości zostali pouczeni, by nie podnosić podejrzanych przedmiotów z ziemi - szczególnie strzykawek i igieł. Mimo ostatnich wydarzeń, dyżurny lekarz kraju zapewnia, że niebezpieczeństwo zatrucia jest znikome. Podobne zapewnienia składano po marcowym ataku na Skripalów.

(ak)