Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen jest jednym z kandydatów rozważanych na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej – dowiedziała się korespondentka RMF FM. Dla Polski byłaby ona do zaakceptowania - mówią polscy dyplomaci.

Według nowej układanki premier Belgii Charles Michel miałby zostać namaszczony na następca Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej.

Manfred Weber - wcześniej typowany na przewodniczącego komisji, ale szybko wykluczony z tego wyścigu - mógłby dostać stery Parlamentu Europejskiego, a Słowak Maroš Šefčovič - obecny komisarz ds. unii energetycznej - miałby zostać szefem unijnej dyplomacji.

Sama Ursula Von der Leyen to urodzona w Brukseli matka siedmiorga dzieci, członkini CDU, wcześniej m.in. niemiecka minister rodziny i pracy.

Niemka może liczyć na akceptację Polski. To nie jest Niemka, tylko konserwatystka - powiedział mi jeden z ważnych polityków PiS-u, a inny dodał, że "nawet Antonii Macierewicz, gdy był ministrem obrony, miał z nią poprawne relacje".

Inny z rozmówców naszej dziennikarki wprost powiedział, że ta niemiecka kandydatura jest do zaakceptowania dla Warszawy. Zresztą do przyjęcia jest dla całej Grupy Wyszehradzkiej, krajów bałtyckich i Włoch. Przede wszystkim jest to opcja Niemiec i Francji z akcentem na naszego drugiego sąsiada, który zostałby zdecydowanym zwycięzcą tego rozdania. Berlin miałby szefa Komisji i szefa Parlamentu Europejskiego - czyli władzę wykonawczą i prawodawczą w UE.

Premier Mateusz Morawiecki rozmawiał telefonicznie z Ursulą von der Leyen. Jak ustaliła korespondentka RMF FM, premier Morawiecki zaprosił von der Leyen do Warszawy, rozmawiał z nią o wizji przyszłej Komisji Europejskiej, o tym, jakie będą jej priorytety, a przede wszystkim rozmawiał o tece dla polskiego komisarza. Według polskiego dyplomaty ma to być ważna teka gospodarczo-przemysłowa. 

Van der Leyen od 2013 r. pełni funkcję ministra obrony Niemiec. Jej ewentualny wybór oznaczałby, że KE zostałaby obsadzona przez Europejską Partię Ludową, której premierzy nalegali na to, by przedstawiciel ich rodziny politycznej kierował unijną egzekutywą.

To polskie poparcie, a nawet entuzjazm jest zaskakujący, bo nasz rząd bardzo często krytykował niemiecką dominację w Unii. Jeżeli Niemcy będą mieć szefa KE i przez pół kadencji szefa Parlamentu Europejskiego, to władza Berlina w Unii jeszcze bardziej wzrasta. Byłoby to zresztą nie do pomyślenia jeszcze pięć, dziesięć lat temu. Wygląda jednak na to, że Niemka nie jest problemem dla Warszawy - głównie dlatego że w ten sposób udało się zablokować kontrowersyjnego, ze względu na spór o praworządność, Fransa Timmermansa. Polscy dyplomaci przekonują, że lepiej, żeby była jasna sytuacja. Niech wezmą odpowiedzialność, a nie sterują z tylnego siedzenia - tłumaczył korespondentce RMF FM jeden z kandydatów.

Ostatecznie po godz. 16 szczyt UE w sprawie obsady stanowisk został wznowiony. Posiedzenie rozpoczęło się z ponad pięciogodzinnym opóźnieniem. Wkrótce ogłoszono przerwę. Politycy czekają na zielone światło z Parlamentu Europejskiego w sprawie kompromisowej układanki kluczowych stanowisk we Wspólnocie. Te konsultacje są konieczne, bo to europarlament musi zaakceptować szefa Komisji Europejskiej na sesji za dwa tygodnie.