Prawie dwutonowa mina powietrzna zostanie usunięta z Renu w Koblencji w zachodnich Niemczech. Z tego powodu ewakuowano prawie 50 tysięcy osób.

Od rana w zagrożonej strefie już nikogo nie powinno być. Miejscami utworzyły się jednak korki, autobusy wywożące ludzi są pełne mieszkańców. Pada także mocny deszcz. To utrudnia ewakuację, która musi być przeprowadzona w promieniu dwóch kilometrów od miejsca, gdzie leży bomba.

Wokół znalezionej w rzece miny powietrznej ułożono wały z worków z piaskiem i trwa wielkie pompowanie - saperzy potrzebują dobrego dojścia do ładunku, by wszystko przebiegło sprawnie. Wstrzymany został już też ruch kolejowy, zamknięto dworzec. Puste stoją dwa szpitale, więzienie i siedem domów opieki. Swoje mieszkania zostawiło czterdzieści pięć tysięcy ludzi. Teraz wszyscy wstrzymują oddech.

Zagrożenie wybuchem istnieje, choć ładunek jest już raczej niegroźny. Nie da się jednak wykluczyć, że nie zaczną się ulatniać i nie wybuchną gazy, które przez lata mogły się w bombie wytworzyć. Gdyby doszło do detonacji możliwe, że trzeba będzie ewakuować jeszcze większą część ponad 100-tysięcznej Koblencji.

Bomba została znaleziona w Renie w ubiegłym tygodniu wraz z inną 120-kilogramową bombą. Zostały zrzucone podczas II wojny światowej przez brytyjskie lotnictwo. Poziom rzeki w ostatnich tygodniach znacznie opadł z powodu suszy.