27-letni Polak, który na stoku we Włoszech został potrącony przez narciarza, był instruktorem snowboardu. W chwili wypadku pod jego opieką była grupa 14- i 15-latków. Sprawca zdarzenia uciekł z miejsca i jest poszukiwany. Jak się okazuje, on także może być Polakiem.
Do zdarzenia doszło 21 stycznia ok. 13:10 na stoku Praimont w rejonie Bormio we Włoszech. 27-letni snowboardzista z Polski został potrącony przez narciarza.
Portal Sondrio Today informuje, że uderzenie było tak silne, że Radosław doznał poważnego urazu głowy i licznych złamań. Polak śmigłowcem został przetransportowany do szpitala Morelli w Sondalo.
Doznał poważnych obrażeń klatki piersiowej i głowy. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Jego stan jest ciężki.
Sprawca uciekł z miejsca wypadku.
Matka Radosława zaapelowała do świadków o pomoc w odnalezieniu mężczyzny.
"Jestem mamą polskiego chłopaka, który miał wypadek. Mój syn jest obecnie w śpiączce. Osoba odpowiedzialna za wypadek uciekła" - zaapelowała kobieta, cytowana przez włoskie media.
"Zwracam się z apelem o odnalezienie osoby odpowiedzialnej za wypadek. Może ktoś mógłby pomoc" - dodała.
Teraz z redakcją RMF24.pl skontaktował się przyjaciel poszkodowanego Radka, przekazując nowe informacje na temat poszukiwanego mężczyzny.
To 50-60-letni mężczyzna. Ma siwe włosy oraz wydatne wąsy - relacjonuje pan Kacper.
Jak dodaje, mężczyzna w chwili wypadku był ubrany w czerwoną kurtkę, czarne spodnie, ciemny kask. Miał także narty z czerwonymi elementami.
Zjeżdżał w towarzystwie dwóch kobiet - starszej i młodszej. Jedna z nich prawdopodobnie była ubrana w niebieską kurtkę - przekazał w rozmowie z RMF24.pl.
Być może sprawcą jest Polak. Ta informacja jednak - jak mówi - nie jest w pełni potwierdzona.
W chwili wypadku Radosław był instruktorem grupy 14-15-latków.
Zaraz po zdarzeniu jeden z kursantów Radka podszedł do mężczyzny i zapytał go po angielsku, czy wszystko jest w porządku. Wtedy ten narciarz odpowiedział mu po polsku - relacjonuje pan Kacper.


