Policja w austriackim mieście Graz wszczęła śledztwo w sprawie nieudanej próby rabunku. Bandyta wyciągnął broń i zażądał wydania pieniędzy. Okazało się jednak, że przyszedł za późno.

Dziennikarze "Bilda", który opisali sprawę, nazwali ją "najgłupszym napadem roku".

Przed kilkoma dniami wieczorem do sklepu w Grazu wtargnął zamaskowany bandyta. Napastnik wyciągnął broń i zażądał od ekspedientki wydania pieniędzy z kasy. Ta jednak zachowała zimną krew.

Szefie, to jest napad - krzyknęła ekspedientka do właściciela sklepu, który akurat był na zapleczu. 41-latek poinformował złodzieja, że... przyszedł za późno.

Przepraszam, trzeba było przyjść godzinę wcześniej. Kasa jest zamknięta od godziny 18:00 - powiedział właściciel.

Zdziwiony rabuś zadał jeszcze pytanie: "Nie żartujesz sobie ze mnie, prawda?". Po wszystkim odwrócił się i wyszedł ze sklepu.

Szef kiosku Marco Koller powiedział mediom, że nie bał się rabusia.

Nauczyłem się tego na treningu. Nie bałem się. Gdyby poszedł za ladę, zwaliłbym go z nóg - zaznaczył.

Sprawą zajmuje się policja. Jak informują funkcjonariusze, niedoszły złodziej mógł być seryjnym przestępcą.

Sprawę łączą z napadem na stację benzynową w Kemeten. Tam złodziej ukradł 500 euro. Rabuś jest poszukiwany.