W Wielkiej Brytanii strajkują lekarze i pracownicy kolei. To kolejna odsłona protestów, które od ośmiu miesięcy utrudniają życie Brytyjczykom.

Po wcześniejszym, trwającym pięć dni strajku młodych lekarzy, teraz protest rozpoczęli ich bardziej doświadczeni koledzy i koleżanki.  

Tzw. konsultanci zarabiają od 90 do 120 tys. funtów rocznie. Odrzucili 6-procentową ofertę podwyżki i przez 48 godzin będą zapewniać jedynie podstawowy poziom opieki medycznej. Zazwyczaj wprowadzany jest on w szpitalach w okresie Bożego Narodzenia.

Lekarze twierdzą, że w ciągu ostatnich 14 lat ich płace były przez rząd zaniedbywane. A biorąc pod uwagę inflację i wzrost kosztów utrzymania, dostają o 1/3 mniej pieniędzy niż powinni. 

Również protestujący kolejarze domagają się podwyżek. Nie godzą się na reformę systemu organizacji pracy, którą po pandemii chcą wprowadzić operatorzy połączeń kolejowych. 

Kolejowy ruch pasażerski nigdy nie wrócił do poziomu sprzed Covid-19. 

Oba odbywające się tym samym czasie protesty mają jeden wspólny mianownik - impas w toczących się negocjacjach, który nie zwiastuje szybkiego rozstrzygnięcia sporów.