Ostatniej nocy, po długich negocjacjach, wypracowaliśmy ramy możliwego porozumienia. To krok naprzód dający nadzieję, że dziś uda się osiągnąć porozumienie - powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Poniedziałek będzie czwartym dniem szczytu unijnego w Brukseli. W nocy toczyły się trudne negocjacje w sprawie kształtu funduszu odbudowy.

"Ostatniej nocy, po długich negocjacjach, wypracowaliśmy ramy możliwego porozumienia. To krok naprzód i daje nadzieję, że dziś uda się osiągnąć porozumienie, a przynajmniej, że porozumienie jest możliwe" - powiedziała Merkel po przybyciu na miejsce posiedzenia Rady Europejskiej.

Kanclerz wskazała, że trudne negocjacje będą kontynuowane. "Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych wysiłków" - podkreśliła.

W poniedziałek nad ranem szef Rady Europejskiej Charles Michel przedstawił unijnym przywódcom nową propozycję dotyczącą funduszu odbudowy i zawiesił posiedzenie. Obrady miały zostać wznowione o godzinie 16, jednak ich otwarcie zostało przesunięte na 18.

Do tego czasu Michel ma przygotować nową wersję liczącego ponad 60 stron dokumentu negocjacyjnego, który opisuje szczegółowo, jakie mają być kwoty i zasady wydawania pieniędzy z funduszu odbudowy i wieloletniego budżetu UE. Podstawą do kompromisu ma być - według informacji  - 390 mld euro w grantach w funduszu odbudowy i zmniejszone rabaty dla głównych płatników.

W niedzielę "oszczędni" - Austria, Holandia, Szwecja i Dania, do których dołączyła Finlandia - odrzucili kompromis, który zakładał, że w funduszu na odbudowę gospodarki będzie o 100 mld euro w grantach mniej, niż chciała KE. Domagali się cięcia grantów do 350 mld euro, ale Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania i inni optowali przy liczbie wskazanej przez Michela, czyli 400 mld euro.

Decydująca faza rozmów

Szefowa KE Ursula Von der Leyen powiedziała, że rozmowy wkraczają teraz w decydującą fazę. Oprócz kształtu Funduszu Odbudowy unijnych gospodarek w związku z pandemią - pozostały do rozwiązania takie kwestie jak: warunkowość klimatyczna i uzależnienie funduszy UE od przestrzegania praworządności. To dwie bardzo istotne sprawy dla polskich władz.

W warunkowości klimatycznej chodzi o dostęp do 8 mld euro z Funduszu Transformacji dla regionów górniczych, który ma być uwarunkowany przyjęciem celu neutralności klimatycznej w 2050 roku. Polska jest jedynym krajem Unii, który tego celu jeszcze nie zadeklarował, a jednocześnie chce korzystać z pieniędzy, które mają służyć osiągnięciu tego celu. W kwestii praworządności Polska i Węgry nie chcą zapisów o uzależnieniu budżetu od respektowania państwa prawa. Wielu unijnych przywódców nie zamierza jednak z tego zrezygnować. 

Morawiecki: Nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione

Aby porozumienie na szczycie UE było możliwe do zaakceptowania dla Polski, nie może być uznaniowości po stronie instytucji UE w zakresie praworządności - oświadczył premier Mateusz Morawiecki.

"Żeby (kompromis - przyp. red) był do zaakceptowania dla Polski, musimy uzyskać to, na co wskazujemy od samego początku, czyli brak jakiejkolwiek uznaniowości po stronie ciał unijnych, instytucji unijnych w zakresie tematu przede wszystkim praworządności" - powiedział dziennikarzom premier.

Między wyjściową propozycją dotacji w funduszu odbudowy a obecną, "wymuszoną przez grupę skąpych państw" sumą 390 mld euro jest duża różnica - dodał Morawiecki, odnosząc się do najnowszych propozycji kompromisu na szczycie UE.

"To pewna - wymuszona przez grupę skąpych, egoistycznie nastawionych państw, patrzących bardzo wąsko przez swój własny pryzmat - kwota wynegocjowana do dalszych rozmów (...). Teraz wstępnie na stole pojawiła się kwota 390 mld euro w dotacjach" - powiedział szef rządu dziennikarzom w Brukseli.

Zwrócił uwagę, że zarówno część kredytowa z funduszu odbudowy, jak i część grantowa jest długiem zaciąganym przez całą UE. "390 mld, wcześniej 500 mld euro - to jest duża różnica" - przyznał premier.

Optujemy za tym, aby łączna pula funduszu odbudowy była zbliżona do 750 mld euro - oświadczył premier.

Dodał, że przy sumie 750 mld euro w funduszu odbudowy kwota dla Polski może być podobna do szacowanej wcześniej, "o 1-2 mld wyższa lub niższa".

Według pierwotnej propozycji Komisji Europejskiej Polska ma stać się potencjalnie trzecim największym beneficjentem funduszu - suma pożyczek i grantów, jaka miałaby trafić nad Wisłę, wynosi 63,83 mld euro.

"Razem z innymi państwami UE stosujemy zasadę, że nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione" - zaznaczył Morawiecki.

"Cały czas negocjujemy kwestie związane z klimatem. Wystarczy wczytać się w konkluzje Rady Europejskiej z grudnia zeszłego roku, by dostrzec, że tam ten cel nebularności klimatycznej do roku 2050 był uzgodniony na poziomie całej UE. Dzisiaj nie możemy więc zgodzić się na to, żeby uzależnienie płatności dla każdego konkretnego kraju, który nie przyjął na siebie takich celów - a Polska nie przyjęła celów na siebie do 2050 r. - miało odzwierciedlenie w konkluzjach Rady Europejskiej" - wskazał premier w poniedziałek w Brukseli.

Według propozycji szefa Rady Charles'a Michela w zapisach ma się znaleźć też wymóg, że środki na transformację energetyczną dostaną te kraje, które zadeklarują dojście do neutralności klimatycznej w 2050 roku.

Jak informuje dziennikarka RMF MF Katarzyna Szymańska-Borginon jeżeli chodzi o bark uznaniowości, to unijni przywódcy gotowi są wprowadzić zapisy mówiące o obiektywizmie, bezstronności czy koniecznych dowodach, żeby tej uznaniowości nie było. Polskie władze będą mogły wtedy powiedzieć że osiągnęły swój cel. Trudno raczej sobie wyobrazić, żeby Polska i Węgry zdołały zablokować sam mechanizm "pieniądze za praworządność".

Jeden z dyplomatów przekazał dziennikarce RMF FM, że w nowej propozycji, którą szef rady Europejskiej Charles Michel położy na stół - nie ma zmian w kwestii praworządności. Jest więc jest utrzymany  warunek, że na wniosek Komisji Europejskiej Rada Unii podejmuje decyzję większością głosów o ewentualnym zamrożeniu lub obcięciu funduszy. Na zapisy w tej sprawie naciskają nie tylko kraje Północy, ale także Francja - trochę również w imieniu Niemiec, które mają związane ręce, bo przewodniczą w tym półroczu UE.

Rekordowo długi szczyt unijny

Od 2000 roku, czyli szczytu w Nicei, który podobnie jak obecny trwał 4 dni -  jest to najdłuższy szczyt Unii Europejskiej. A decyzje muszą zapaść jeszcze w trzech kluczowych sprawach: wysokości unijnego budżetu, sposobu zarządzania Funduszem Odbudowy i powiązania unijnych środków z przestrzeganiem zasad praworządności.

W niedzielę w mniejszych grupach podejmowane były próby przełamania impasu w sprawie planu odbudowy po koronakryzysie - przywódcy Francji, Niemiec, Grecji i Hiszpanii z jednej strony, liderzy Holandii, Dani i Szwecji oraz państw bałtyckich z drugiej.

Kanclerz Austrii Sebastian Kurz ocenił, że do kompromisu wcale nie jest blisko. Wierzę, że możemy mieć porozumienie na tym szczycie. Ale, mimo że to już trzeci dzień, wciąż przed nami daleka droga - przyznał.