Rada Bezpieczeństwa ONZ uważa, że należy wyjaśnić zarzuty syryjskiej opozycji, iż siły reżimowe użyły w rejonie Damaszku gazu bojowego. Nie zażądała jednak przeprowadzenia śledztwa przez inspektorów ONZ, którzy obecnie przebywają w Syrii.

Członkowie Rady są głęboko zaniepokojeni tymi zarzutami. Są też przekonani, że musi zostać wyjaśnione to co się stało a sytuacja (w Syrii) musi być pilnie monitorowana - mówił ambasador Argentyny w ONZ Maria Cristina Perceval po zakończeniu nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa. Odbyło się ono przy drzwiach zamkniętych. Argentyna przewodniczy obecnie Radzie Bezpieczeństwa.

Według źródeł dyplomatycznych USA, Wielka Brytania i Francja były wśród państw, które domagały się, aby główny inspektor ONZ Ake Sellstroem przebywający obecnie w Syrii na czele 20-osobowej misji ONZ, przeprowadził śledztwo w tej sprawie. Wcześniej takiego śledztwa zażądał m.in. Biały Dom.

Jednak Rosja i Chiny posiadające w Radzie prawo weta, sprzeciwiły się sformułowaniom jednoznacznie domagającym się takiego śledztwa. Oba te państwa od początku konfliktu syryjskiego konsekwentnie wspierają reżim prezydenta Baszara el-Asada.

Rada Bezpieczeństwa zaapelowała o "niezwłoczne przerwanie ognia" i udzielenie pomocy ofiarom konfliktu.  

"Chodziło o unicestwienie"

Były szef opozycyjnej Syryjskiej Koalicji Narodowej George Sabry twierdzi, że w atakach wojsk rządowych koło Damaszku zginęło 1300 osób. Dzisiaj reżim nie po raz pierwszy użył broni chemicznej. Ale dzisiejsze zbrodnie oznaczają punkt zwrotny w operacjach reżimu. Tym razem chodziło raczej o unicestwienie niż terror - powiedział Sabra na konferencji prasowej w Stambule.  

O współudział w masakrze Sabra oskarżył społeczność międzynarodową, która jego zdaniem milczy w obliczu syryjskiego konfliktu.

Źródła cytowane przez Reutera twierdzą, że wojska reżimowe użyły rakiet z głowicami z gazem (najprawdopodobniej sarinem) na przedmieściach Damaszku - Ain Tarma, Zemalka i Dżobar.

Syryjska telewizja zdementowała te informacje, cytując źródła rządowe. Minister informacji Omran Ahid ez-Zubi nazwał doniesienia "nielogicznymi i fałszywymi". Także syryjskie dowództwo wojskowe zaprzeczyło tym doniesieniom. Stwierdziło, że "są one oznaką histerii ze strony opozycji".

Od niedzieli w Syrii przebywa 20-osobowa misja ONZ, która ma w trzech miejscach zweryfikować doniesienia o użyciu broni chemicznej w czasie syryjskiego konfliktu. Syryjski rząd zaprzeczał, by w walkach sięgał po taki arsenał. Twierdził jednocześnie, że broni chemicznej użyli rebelianci walczący z siłami prezydenta Baszara el-Asada. 

(mpw)