​Moskiewscy policjanci badają sprawę śmierci 3-letniej dziewczynki. Przedszkolanka miała z dziećmi wyjść na spacer. Po powrocie zorientowała się, że brakuje jej jednego dziecka. Dziewczynkę znaleziono martwą w zaspie śnieżnej.

Według wstępnych informacji nauczycielka i pielęgniarka wróciły z grupą podopiecznych ze spaceru i zauważyły, że brakuje im dziecka. Wróciły w miejsce, w którym bawiły się dzieci na zewnątrz i znalazły 3-latkę leżącą nieprzytomną na śniegu - mówi rzeczniczka policji Swietłana Petrenko.

Na miejsce wezwano karetkę pogotowia, jednak lekarzom nie udało się uratować dziecka.

Śledczy teraz starają się wyjaśnić wszystkie okoliczności tego zdarzenia. Uważa się, że dziewczynka mogła mieć jakiś atak, przez który upadła na ziemię, a opiekunowie niedostatecznie pilnowali swoich podopiecznych.

Istotnym jest także ustalenie, ile dziewczynka spędziła czasu na zewnątrz - według niektórych mediów mogła leżeć nawet dwie godziny. Inne twierdzą, że przedszkolanka natychmiast wróciła szukać 3-latki.

Ojciec dziewczynki twierdzi, że jego dziecko nie miało problemów ze zdrowiem, by tak nagle zasłabnąć. W rozmowie z rosyjskimi mediami przyznał jednak, że w ostatnich dniach zauważył u córki podejrzane siniaki. Powiedział także, że 3-latka była kapryśna i nie chciała chodzić do przedszkola.

Informacjom o obrażeniach dziewczynki zaprzecza jednak dyrekcja przedszkola, co potwierdza także wstępna sekcja zwłok 3-latki. Według śledczych, dziecko najprawdopodobniej miało wadę serca.

(az)