W nocy w szpitalach w rosyjskim Permie zmarły kolejne cztery osoby, ranne w pożarze nocnego klubu. Około 30 ze 120 hospitalizowanych pozostaje w stanie krytycznym. Prokuratura postawił już zarzuty czterem osobom - właścicielowi klubu, menadżerowi, dyrektorowi ds. rozrywki oraz szefowi firmy pirotechnicznej. Grozi im do siedmiu lat pozbawienia wolności.

Pożar wybuchł w nocy z piątku na sobotę w położonym w centrum miasta klubie „Kulawy Koń”. Lokal obchodził swój jubileusz i bawiło się w nim ponad 300 osób. Lokal zaczął się palić bezpośrednio po pokazie żonglerki z pirotechnicznymi buławami. Błyskawicznemu rozprzestrzenianiu się ognia sprzyjał wystrój ze sztucznych materiałów i drewniane meble.

Płomienie bardzo szybko ogarnęły niemal cały klub o powierzchni 500 metrów kwadratowych. Salę główną błyskawicznie wypełnił gęsty dym, a ludzie zaczęli się dusić. Ogień odciął im drogę wyjścia. Wybuchła panika; obsługa i goście próbowali wydostać się przez wyjście służbowe. Powstał tam ścisk; ludzie się tratowali.

Premier Rosji Władimir Putin powołał natychmiast nadzwyczajną komisję mającą wyjaśnić przyczyny tragedii, na której czele stanął szef resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu.