Zakłócona komunikacja lotnicza między innymi z Polską – to skutek strajku personelu skandynawskich linii lotniczych SAS w Kopenhadze. Na lotnisku w stolicy Danii odwołano kilkadziesiąt startów i lądowań.

Nie wystartowały na przykład poranne samoloty do Warszawy i do Gdańska, zagrożone są późniejsze loty do Poznania, Gdańska i Warszawy. Samoloty innych linii lotniczych, w tym LOT-u, są nadal obsługiwane przez port lotniczy Kastrup, ale zarząd ostrzega, że mogą powstać opóźnienia.

Początkowo informowano, że akcję strajkową ogłosił związek zawodowy personelu pokładowego – CAU, zrzeszający ponad 1600 Duńczyków. Wkrótce jednak zdementował to jego przywódca Verner Lundtoft Jansen. To jest dziki strajk. Jestem tu, żeby ich poprosić o powrót do pracy – powiedział po przybyciu na lotnisko.

CAU w ostatnich miesiącach negocjowała nowy kontrakt personelu pokładowego; dotychczasowy wygasł 1 marca. Rzecznik SAS Jens Langergaard powiedział, że w czasie negocjacji w nocy z wtorku na środę strony uzgodniły, iż spotkają się ponownie po południu.