W Indonezji, na wyspie Lombok, rozegrał się dramat, który zakończył się śmiercią brazylijskiej turystki, Juliany Marins. Młoda kobieta zdecydowała się na zdobycie drugiego co do wysokości wulkanu w kraju - Rinjani. W sobotę, wczesnym rankiem, wraz z piątką przyjaciół i przewodnikiem, rozpoczęła wspinaczkę, która zakończyła się tragedią.

W trakcie sobotniej wędrówki, około godziny 06:30 czasu lokalnego, Marins uległa wypadkowi. Dziewczyna poślizgnęła się i spadła 500 metrów w głąb krateru aktywnego wulkanu.

Pomimo krzyków o pomoc, które początkowo słyszeli ratownicy, nie udało się jej szybko zlokalizować i udzielić potrzebnej pomocy. Trudny teren, zmienna pogoda i gęsta mgła znacząco utrudniały działania ratunkowe.

We wtorek ratownikom udało się w końcu zlokalizować kobietę, jednak nie zdołali dotrzeć do niej na czas. Teraz trwa akcja wydobycia ciała kobiety, jednak złe warunki pogodowe opóźniają prace.

Rodzina kobiety, za pośrednictwem mediów społecznościowych, przekazała smutną wiadomość. "Z wielkim smutkiem informujemy, że nie przeżyła. Jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkie modlitwy, wiadomości pełne uczucia i wsparcie, które otrzymaliśmy" - napisano w oświadczeniu.

W poszukiwania zaangażowanych było łącznie 50 osóbpoinformował Mohammad Syaffi, szef lokalnej agencji poszukiwawczo-ratunkowej.

Wulkan Rinjani, mierzący 3726 metrów, co roku przyciąga tysiące turystów, pragnących podziwiać jego majestatyczne piękno. Niestety, nie jest to pierwszy przypadek śmiertelny na jego stokach. W ostatnich latach kilka osób straciło życie, próbując zdobyć szczyt, w tym turysta z Malezji w zeszłym miesiącu.