Sfinks sprzed 4000 lat wróci z Niemiec do Turcji. To wyjątkowe wydarzenie, bo spór o kamienną figurę toczył się między tymi dwoma krajami ponad 70 lat.

Najwyraźniej poskutkowały groźby – turecki minister kultury zagroził, że jeśli Sfinks nie wróci do swojej ojczyzny, to niemieccy archeolodzy nie będą mogli pracować na wykopaliskach w Hattusie. Hattusa to główne miejsce prac specjalistów od historii imperium hetyckiego, które cztery tysiące lat temu rozciągało się wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego.

Na wykopaliskach właśnie w Hattusie dwa Sfinksy zostały odnalezione prawie 100 lat lemu. Oba pojechały do Berlina, ale kilka lat później jeden z nich wrócił do tureckiego Stambułu. Od 1938 roku Turcja domagała się zwrotu również drugiej rzeźby i za 6 miesięcy w końcu ją dostanie. Na razie przez pół roku można jeszcze oglądać Sfinksa w berlińskim Pergamonie.

Niemcy podkreślają, że sprawa Sfinksa to jednorazowy przypadek i wykluczają oddanie popiersia Nefretete, o które od dawna stara się Egipt. W tym przypadku już przy odnalezieniu figury ustalono, że jej włascicielem będa właśnie Niemcy.

Z kolei oddanie Sfinksa szef niemieckiego resortu kultury okreslił jako "wyjątkowy gest przyjaźni niemiecko-tureckiej".