Oskarżany o gwałt i molestowanie seksualne prezydent Izraela Mosze Kacaw zrezygnował z udziału w popołudniowej oficjalnej inauguracji jesiennej sesji izraelskiego parlamentu. A najnowsze sondaże mówią, że aż trzy czwarte Izraelczyków uważa, że prezydent powinien podać się do dymisji.

Wcześniej część deputowanych do Knesetu zagroziła bojkotem prac parlamentu w razie pojawienia się Kacawa na sali. Od wczoraj, kiedy policja zaleciła wniesienie przeciwko prezydentowi oskarżenia o gwałt, sprawa Kacawa to wiadomość numer 1 w Izraelu. Krótką sondę w tej sprawie przeprowadził korespondent RMF FM, Eli Barbur:

Ostateczną decyzję, czy stanie on przed sądem, podejmie prokurator generalny. Izraelskie media twierdzą, że zarzuty policji wobec Kacawa zostały sformułowane na podstawie zeznań około dziesięciu kobiet. Sam Kacaw konsekwentnie zaprzecza. Gdyby doszło do procesu, Kacawowi groziłoby od trzech do 16 lat więzienia.