Faworyt wyborów prezydenckich we Francji - socjalista Francois Hollande - wyprzedził Nicolasa Sarkozy'ego w pierwszej turze głosowania. Ale tylko o półtora punktu procentowego. Kandydata lewicy poparło 28,63 proc. głosujących. Urzędujący prezydent otrzymał 27,18 proc. głosów

Zwycięzca pierwszej tury podziękował w swoim wystąpieniu Francuzom, że znalazł się na miejscu, które "jest dla niego zarówno honorem, jak i zobowiązuje". To akt zaufania - podkreślił Hollande. Zwrócił się ponadto do wyborców całej lewicy i ruchu ekologicznego, pozdrawiając z trybuny przywódcę skrajnego Frontu Lewicowego Jean-Luca Melenchona i kandydatkę Zielonych na prezydenta Evę Joly, którzy - jak podkreślił - obiecali mu "wyraźnie i bez negocjacji, że poprą go w drugiej turze".

Nicolas Sarkozy wystąpił przed swoimi stronnikami w sali Mutualite w V dzielnicy Paryża, gdzie zorganizowano wieczór wyborczy rządzącej centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). "Nicolas! Nicolas!" - skandował tłum, witając prezydenta i nie dając mu przez kilkanaście sekund dojść do głosu. Obecny szef państwa zaproponował zorganizowanie przed drugą turą trzech debat na tematy gospodarcze i społeczne, dotyczące problemów społecznych i kwestii międzynarodowych. W dzisiejszym świecie, który tak szybko gna, kwestia zachowania sposobu życia naszych rodaków jest kluczową sprawą tej kampanii - podkreślił.

Walka dla Francji właśnie się zaczęła. Kochani Przyjaciele, Francuzi, nic już nie będzie takie jak wcześniej! (...) Wysadzimy w powietrze monopol banków i finansów - mówiła mocnym głosem szefowa ultrakonserwatywnego Frontu Narodowego (FN) Marine Le Pen, która zdobyła 19 procent głosów. To najlepszy w historii wyborczy wynik skrajnej prawicy. Poprzedni rekord skrajnej prawicy w wyborach prezydenckich od 1962 roku należał do jej ojca Jean-Marie Le Pena, który w 2002 roku zdobył 16,86 proc. głosów. Wszedł wówczas do drugiej tury wyborów prezydenckich, w której zmierzył się z Jacques'em Chirakiem, eliminując kandydata socjalistów Lionela Jospina. Pozostali kandydaci z czołowych miejsc to: przywódca skrajnej lewicy Jean-Luc Melenchon (10,6 proc.) i centrysta Francois Bayrou (9,2 proc). Na ogłoszenie oficjalnych wyników komisja wyborcza ma czas do środy.

Ważą się losy Unii Europejskiej

Ważą się losy eurolandu i Unii Europejskiej. Tak wielu obserwatorów komentuje sukces socjalistycznego faworyta wyborów prezydenckich we Francji - Francoisa Hollande'a.

Hollande już wcześniej zapowiedział, że nie zgodzi się na ratyfikację tzw. unijnego pakietu fiskalnego. Chce także wznowić negocjacje w sprawie planu ratowania eurolandu, który - jego zdaniem - powinien być inny. Kandydat socjalistów nie zgadza się również na coraz ostrzejsze zaciskanie pasa przez szarych obywateli. Przyznaje wprawdzie, że Francja powinna ograniczyć wydatki publiczne, ale nie kosztem publicznego szkolnictwa i służby zdrowia. Obiecał już zatrudnienie 60 tysięcy nauczycieli, nie wyklucza też lekkiej podwyżki plac w budżetówce.

Wielu komentatorów sugeruje, że zwycięstwo Hollande'a byłoby koszmarem dla Angeli Merkel i zniszczyłoby francusko-niemiecki "dyrektoriat" w unii. Mogłoby też wywołać nerwowość na europejskich giełdach i spowodować duże zamieszanie w strefie euro.

Frekwencja w wyborach

Łącznie do głosowania uprawnionych było 44,5 mln Francuzów. Frekwencja wyniosła ostatecznie 79,47 proc. O godzinie 17 w niedzielę frekwencja w pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji wynosiła 70,59 proc. i była niższa niż w pierwszej turze w wyborach z 2007 roku. Do południa do urn udało się 28,9 procent obywateli - czyli o dwa procent mniej niż pięć lat temu.

Obecny prezydent głosował w niedzielę przed południem w budynku liceum w szykownej, XVI dzielnicy Paryża wraz ze swoją żoną Carlą Bruni. Para prezydencka wyszła z głosowania w otoczeniu kamer i grupy dziennikarzy, po czym szybko odjechała limuzyną. Prezydent nie chciał odpowiadać na pytania. Francois Hollande z kolei oddał swój głos w Tulle w departamencie Correze w środkowej Francji, gdzie przez ostatnie kilka lat był merem. Towarzyszyła mu partnerka - francuska dziennikarka Valerie Trierweiler.

Już w sobotę swoje głosy oddali mieszkańcy części francuskich terytoriów zamorskich - Gwadelupy, Martyniki, Gujany Francuskiej oraz Saint-Martin i Saint-Barthelemy (w Małych Antylach w Ameryce Środkowej), a także Saint-Pierre i Miquelon (na Atlantyku), mieszkańcy Polinezji Francuskiej oraz kontynentu amerykańskiego.

Kto wygra w drugiej turze?

Sondaże przeprowadzone już po pierwszej turze wyścigu do Pałacu Elizejskiego wskazują, że w drugiej turze Hollande może mieć nawet dwunastoprocentową przewagę nad Nicolasem Sarkozym. Z drugiej strony część komentatorów podkreśla, że zostały jeszcze dwa tygodnie do drugiej tury i wszystko może się zmienić.

Szefowa skrajnie prawicowego frontu narodowego - Marine Le Pen - zebrała bowiem aż około 18-stu - 19 procent głosów. Jeżeli Sarkozy'emu uda się przyciągnąć glosy skrajnej prawicy i jednocześnie centrystów to będzie miał szansę na reelekcję.