Po kilku dniach komunikacyjnego chaosu Francja wraca do normalności. Paryskie metro znów kursuje bez zarzutu, jeżdżą też tramwaje, podmiejskie kolejki i autobusy. Tymczasem podejrzewa się, że biznesmeni i rząd przekupili związkowców.

Trwa śledztwo przeciwko jednemu z liderów Ruchu Francuskich Biznesmenów, który był odpowiedzialny za negocjacje ze związkami pracowniczymi i który w ciągu ostatnich lat wziął z kasy tej organizacji aż ponad 17 milionów euro. Paryska prokuratura podejrzewa, że zostały one potajemnie przekazane związkowcom. To samo robił francuski rząd.

Moi współpracownicy powiedzieli mi, że kiedy strajki na uniwersytetach trwały zbyt długo, brali walizki z pieniędzmi i dawali je szefom związków studenckich - ujawnił w wywiadzie telewizyjnym były minister oświaty. Związkowcy dementują, komentatorzy żądają surowego ukarania winnych.

W czwartek rząd po raz kolejny podkreślił, że nie ugnie się pod żądaniami związkowców, a prezydent Sarkozy oświadczył, że takie przywileje są reliktem przeszłości. Związki mają w przyszłym tygodniu zdecydować, czy dalej będą strajkować.

Strajki, które rozpoczęły się w środę wieczorem, to odpowiedź pracowników sektora transportu publicznego na planowane przez prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego ograniczenie pracowniczych przywilejów emerytalnych.