Polityczna burza rozpętała się we Francji po kradzieży pieniędzy z prywatnego konta bankowego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Dlatego też rząd zapowiada zaostrzenie kontroli internetowych transakcji i grozi surowym ukaraniem pracowników banku.

Według prasowych przecieków, złodzieje posłużyli się m.in. numerem karty kredytowej Sarkozy'ego, by kupić w Internecie telefony komórkowe i drobne urządzenia elektroniczne. Z konta prezydenta „wyparowały" niewielkie sumy, bo - zdaniem specjalistów - oszuści myśleli, że nie zostanie to w ogóle zauważone.

Zdaniem policji, hakerzy prawdopodobnie w ogóle nie wiedzieli, że okradają samego szefa państwa. Komentatorzy zastanawiają się jednak, jak mogło dojść do tego, że złodzieje dobrali się do konta najbardziej chronionej osobistości we Francji? Część z nich podejrzewa, że nie chodziło o przypadek - dla hakerów mogło to być rodzajem wyzwania - chcieli dokonać bezprecedensowego "wyczynu".

Media ujawniły, że do kradzieży doszło już miesiąc temu.