Kolejna bitwa wygrana przez polskich eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim w sprawie tzw. pakietu mobilności, który uderza w polskie firmy przewozowe. Udało się przegłosować ponad tysiąc poprawek do tych przepisów.

Polacy zastosowali fortel, który polega na zasypaniu europarlamentu poprawkami, tak aby utrudnić albo wręcz uniemożliwić dalsze procedowanie pakietu. Polscy europosłowie chcą, aby sprawą zajął się po majowych wyborach nowy skład europarlamentu.


Cel na wtorek został osiągnięty. Polscy eurodeputowani podjęli akcję ponad podziałami i zmobilizowali posłów z innych krajów - np. z Węgier czy z Litwy, żeby na komisji transportu przyjąć jak największą liczbę poprawek. Chodzi o to, aby przeszły one następnie na sesję plenarną. 

W czwartek pakiet mobilności z poprawkami mają głosować wszyscy eurodeputowani. Polscy europosłowie będą w środę domagać się usunięcia tego głosowania z porządku obrad. Mają teraz w ręku mocne argumenty merytoryczne i techniczne. Po pierwsze, tak olbrzymia liczba  poprawek pokazuje, że pakiet  jest źle przygotowany. 

Nie jest to dokument kompromisowy, nie nadaje się na głosowanie na sesji plenarnej - mówi dziennikarce RMF FM eurodeputowany PiS Kosma Złotowski. 

Ponadto pakiet trudno będzie teraz przegłosować, bo 700 posłom zajęłoby to 5 godzin. Tak więc rosną szanse na odłożenie glosowania. 

Wygląda na to, że Polacy zagrali na nosie szefowi europarlamentu Antonio Tajaniemu, który zalecił, żeby komisja transportu "przefiltrowała" poprawki - komentuje korespondentka RMF FM. Tajaniemu chodziło z pewnością o zmniejszenie ich liczby, tak aby tylko te, które mają poparcie 1/3 posłów przeszły na sesje plenarną. Okazało się, że przeszły prawie wszystkie, co może "zakorkować" europarlament.

Opracowanie: