Według ostatnich informacji straży przybrzeżnej, zagrożone może być życie większości pasażerów i załogi promu "Princess of Stars", który zatonął w nocy u wybrzeży wyspy Sibuyan w środkowej części archipelagu filipińskiego. Do tej pory wyłowiono tylko kilka ciał i uratowano zaledwie kilka osób.

Na pokładzie promu, który w warunkach sztormowych, spowodowanych przez tajfun Fengshen, wpłynął na przybrzeżne skały lub mieliznę, znajdowało się w sumie - według różnych źródeł - od 740 do ponad 800 osób.

Do katastrofy doszło niedaleko od wybrzeży wyspy Sibuyan, prawdopodobnie na stosunkowo niedużej głębokości, bowiem pierwsze doniesienia mówiły, że statek zatonął "częściowo". Przyczyną katastrofy były wyjątkowo silne i wysokie fale oraz gwałtowny wiatr, spowodowany zbliżaniem się cyklonu. Pędzony gwałtownym wichrem i wysokimi falami wpłynął on prawdopodobnie na mieliznę lub przybrzeżne skały.

Miejscowa ludność podawała, że początkowo widać było wokół niego rozbitków pływających w kamizelkach ratunkowych, którym jednak nie miał kto udzielić pomocy. Wszystkie lokalne jednostki ratownicze są zepsute.

Dantejskie sceny rozgrywają się w portowym mieście Cebu, gdzie w centrali armatora Sulpicio Lines zgromadzili się członkowie rodzin pasażerów, domagając się jakichkolwiek wyjaśnień i informacji o swoich bliskich. Armator podaje tylko, że utracił łączność z kapitanem promu ok. 12:30 czasu miejscowego (6:30 czasu polskiego).

To jednak nie jedyny problem centralnej części Filipin. Kraj zmaga się bowiem ze skutkami tajfunu Fengshen, który pochłonął co najmniej 59 istnień ludzkich w jednej tylko prowincji Iloilo. Co najmniej 40 osób zaginęło tam bez wieści. Prowincja Iloilo przypomina ocean. Jest to największy kataklizm jaki spadł na nas w całej naszej historii - powiedział gubernator Neil Tupaz w lokalnym radio.