Minister spraw zagranicznych Hiszpanii Alfonso Dastis ocenił w środę, że decyzja szefa rządu Katalonii Carlesa Puigdemonta, który dzień wcześniej ogłosił niepodległość regionu i jednocześnie zaapelował o odroczenie secesji, to fortel. Hiszpańskie media z kolei twierdzą jednak, że wdrożenie procesu secesji od Królestwa Hiszpanii stało się faktem i będzie realizowane etapami. W ocenie hiszpańskich komentatorów, przebieg wtorkowego wystąpienia premiera Katalonii należy uznać za dużą niespodziankę. Twierdzą, że Puigdemont jeszcze bardziej skomplikował i tak już pogmatwaną sytuację polityczną w tym regionie Hiszpanii.

Szef MSZ Hiszpanii: Decyzja Puigdemonta to fortel

Minister spraw zagranicznych Hiszpanii Alfonso Dastis ocenił, że decyzja szefa rządu Katalonii Carlesa Puigdemonta, który dzień wcześniej ogłosił niepodległość regionu i jednocześnie zaapelował o odroczenie secesji, to fortel.

To fortel, który polega na mówieniu jednej rzeczy, a robieniu drugiej - powiedział Dastis we francuskim radiu Europe 1. 

Szef hiszpańskiej dyplomacji zapytany o możliwość zorganizowania kolejnego, legalnego referendum w Katalonii, odpowiedział, że hiszpańska konstytucja na to nie pozwala. Dodał jednak, że w ramach ustawy zasadniczej jest przestrzeń do rozmów z władzami regionalnymi. Nie możemy zaakceptować, by część Katalończyków decydowała za całą Hiszpanię - podkreślił Dastis.

We wtorek wieczorem Puigdemont podpisał deklarację niepodległości wzywającą inne państwa do uznania "republiki Katalonii". Zastrzegł jednak, że skutki tej deklaracji powinny zostać odroczone, aby umożliwić rozmowy z Madrytem o przyszłości regionu.

Nie jest jasne, jaką wartość prawną będzie miała deklaracja, bowiem wcześniej, występując przed parlamentem, szef rządu regionalnego ogłosił niepodległość, ale zaraz potem zaapelował do deputowanych, by odroczyli o kilka tygodni secesję Katalonii, aby umożliwić rozmowy z rządem w Madrycie o przyszłości regionu.

Jeszcze we wtorek rząd Hiszpanii ogłosił, że deklarację szefa władz Katalonii uznaje za "niedopuszczalną". Hiszpańska wicepremier Soraya Saenz de Santamaria oświadczyła, że jeśli Puigdemont chce rozmów, to powinien powrócić "na drogę prawa" i zdecydowanie odrzuciła apel katalońskiego premiera o zgodę na mediację w konflikcie. Na środę rano zaplanowano nadzwyczajne posiedzenie rządu centralnego, na którym ma zapaść decyzja w sprawie reakcji na działanie Puigdemonta. 

Wcześniej zarówno premier Hiszpanii Mariano Rajoy, jak i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk wzywali Puigdemonta, aby nie ogłaszał niepodległości.

Konflikt rządu Katalonii z Madrytem jest rezultatem uznanego przez władze centralne za nielegalne referendum z 1 października, w którym 90,18 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością regionu; w plebiscycie wzięło udział ok. 2,28 mln osób spośród 5,3 mln uprawnionych.

"Fałsz" i "pułapka". Media piszą o "dużej niespodziance" w Katalonii

Zdaniem Sylvii Juarez z dziennika “El Periodico", skierowanie przez Madryt sił policyjnych do zablokowania referendum niepodległościowego 1 października mogło przyczynić się w ostatnich dniach do wzrostu sympatii dla separatyzmu w Katalonii, przy jednoczesnej frustracji mieszkańców tego regionu z powodu braku dialogu pomiędzy rządami Carlesa Puigdemonta i Mariano Rajoya.

Wszystko wskazywało na to, że ogłoszenie jednostronnej deklaracji niepodległości powinno mieć miejsce we wtorek. Tymczasem sytuacja jest wciąż niejasna i trudno powiedzieć jak w ogóle będzie wyglądała za trzy tygodnie - powiedziała PAP Juarez.

Z kolei komentatorzy informacyjnej telewizji hiszpańskiej TVE24 uważają, że we wtorkowym wystąpieniu Puigdemonta zabrakło w ogóle ogłoszenia deklaracji niepodległości.Podkreśłono, że Puigdemont był niejasny i wprowadził zamęt.

Stacja odnotowała, że w swoim wystąpieniu premier Katalonii nie wspomniał nic o masowo opuszczających region firmach oraz o groźnym odpływie kapitału. Stwierdziła też, iż Puigdemont we wtorek stracił wielu dotychczasowych sprzymierzeńców.

“Wydaje się, że Puigdemont nic nie zyskał. Stracił natomiast wiarygodność w oczach zwolenników secesji, którzy liczyli, że we wtorek zostanie ogłoszona niepodległość. Szczególnie zawiedzeni są separatyści z lewicowej partii CUP, którzy ani w czasie sesji parlamentu, ani po jej zakończeniu nie ukrywali, że dziwaczne wystąpienie Puigdemonta wcale im się nie podobało" - ocenił TVE24.

Hiszpańskie media zgodnie twierdzą, że faktyczne wprowadzenie secesji Katalonii zostało odłożone w czasie. Niektóre z nich mają jednak wątpliwości czy niespodziewany apel Puigdemonta o zawieszenie deklaracji niepodległości nie jest kolejną “misterną grą" szefa katalońskiego rządu.

Madrycki “El Pais" twierdzi, że po raz kolejny Puigdemont zwiódł hiszpańskie państwo prawa, a jego wystąpienie w parlamencie było w rzeczywistości jednostronnym ogłoszeniem niepodległości. Działanie premiera katalońskiego rządu stołeczna gazeta określa jako “fałsz", “pułapkę" i “oszustwo".

We wtorek wieczorem Carles Puigdemont w wystąpieniu przed parlamentem ogłosił, że przyjmuje mandat obywateli do ogłoszenia niepodległości regionu, ale jednocześnie wezwał deputowanych do odroczenia o kilka tygodni secesji Katalonii aby umożliwić negocjacje z rządem w Madrycie w sprawie jej przyszłości.

Po zakończonej sesji parlamentu Puigdemont podpisał deklarację niepodległości, wzywającą inne państwa do uznania “republiki Katalonii". Dokument ten głosi, że “z dniem dzisiejszym Katalonia odzyskuje pełną suwerenność".

(ph)