Co najmniej trzy osoby zginęły w wyniku ataku cyklonu Kenneth, który z siłą wiatru 220 km/godz. uderzył w wybrzeże Mozambiku w południowo-wschodniej Afryce. ONZ ostrzega przed ogromnymi powodziami i katastrofą humanitarną.

Kenneth to drugi w ostatnich sześciu tygodniach cyklon, który dewastuje Mozambik. Ma kategorię czwartą w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona, a obfite opady deszczu w najbliższych 10 dniach, jak przewidują meteorolodzy, mogą być w skutkach groźniejsze niż w przypadku cyklonu Idai, który w zeszłym miesiącu zabił 600 osób, a tysiące zmusił do opuszczenia domostw.

Kenneth uderzył w wybrzeże Mozambiku w noc z czwartku na piątek, a agencje piszą, że co najmniej od 60 lat nie było tam tak gwałtownego sztormu. W mieście Pemba drzewo zabiło kobietę, a w dystrykcie Macomia w prowincji Cabo Delgado wiele domów zostało doszczętnie zniszczonych. W nadbrzeżnej miejscowości Palma zatonęły cztery kutry, a na zamieszkanej przez 7 tys. osób wyspie Ibo 90 proc. ludności zostało pozbawionych dachu nad głową. Według AP zginęły tam dwie osoby.

Mieszkańcy zniszczonych terenów przypominają, że 24 godziny przed uderzeniem cyklonu służby pogodowe wydały ostrzeżenia. Nikt tu nie wiedział, czym jest cyklon, więc alarm został zlekceważony. A teraz wiele osób nie ma domów i szuka schronienia u mnie - cytuje AP słowa Jorge Salzera, właściciela hotelu na wyspie Ido, gdzie cyklon odciął elektryczność i przewrócił wieżę z nadajnikiem telefonii komórkowej.

ONZ przypomina, że Mozambik to jeden z najbiedniejszych krajów świata, a skutki cyklonu mogą wymagać w tym kraju nowych operacji pomocy humanitarnej. Agencja zarządzania katastrofami w Mozambiku ostrzega, że wkrótce ponad 700 000 osób może potrzebować wsparcia ze strony organizacji pomocowych.