Państwo Islamskie odpowie na bombardowanie swoich pozycji w Syrii przez koalicję pod kierownictwem USA – powiedział agencji Reutera bojownik Państwa Islamskiego. Obciążył winą Arabię Saudyjską o to, że pozwoliła na naloty. Tymczasem liczba ofiar ataków wzrosła do 50.
Odpowiemy na te ataki. Saudyjczycy to ci, których należy obwiniać. Do ataków doszło z ich powodu - powiedział Reuterowi, używając obraźliwego określenia na rodzinę królewską w Arabii Saudyjskiej. Anonimowy rozmówca Reutera nie ujawnił więcej szczegółów.
Dziś w nocy siły zbrojne USA i państw sojuszniczych z Zatoki Perskiej rozpoczęły ataki lotnicze na pozycje IS w Syrii. Naloty zostały przeprowadzone przy wsparciu Jordanii, Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Waszyngton jest zadowolony z pierwszej fazy uderzenia w Państwo Islamskie - mówią anonimowo przedstawiciele Pentagonu. Z pierwszych danych wywiadowczych wynika, że to było bardzo precyzyjne uderzenie. Zniszczono poligony ISIS, budynki w których mieszkali bojownicy i najważniejsze składy amunicji. Także pojazdy wojskowe.
Łącznie przeprowadzono już 50 ataków. Jeden z pocisków miał uderzyć też w budynek dowództwa ISIS w Syrii.
Tymczasem siły koalicji szykują się do kolejnego ataku. Nastąpi on w ciągu najbliższych godzin. Taką strategię przyjęły Stany Zjednoczone i ich arabscy sojusznicy. Gazeta "Washington Post" podkreśla, że to nowy poważny konflikt, który rozpoczął amerykański prezydent, który zapowiadał w swojej kampanii zakończenie wojen.
Przypomnijmy, że Państwo Islamskie, uważane za najsilniejszą i najbogatszą organizację dżihadystyczną świata, opanowało w ostatnich miesiącach znaczne obszary w Iraku i w Syrii.
10 września, na dzień przed 13. rocznicą zamachów terrorystycznych na USA, prezydent Barack Obama ogłosił strategię walki z Państwem Islamskim, zapewniając że Ameryka wraz z sojusznikami "osłabią i ostatecznie zniszczą" bojowników tego radykalnego ugrupowania.
(mpw)