"Nie było godnych odnotowania incydentów w czasie nocy sylwestrowej we Francji" - tak w zaskakujący sposób szef tamtejszego resortu spraw wewnętrznych Gérald Darmanin skomentował blisko 700 spalonych samochodów oraz uliczne starcia z policją na przedmieściach i w imigranckich dzielnicach wielu francuskich miast.

Wielu obserwatorów podkreśla, że witanie nowego roku przez młodzieżowe bandy z przedmieść i imigranckich dzielnic dużych miast, które podpalają setki samochodów na ulicach i parkingach, stało się już we Francji "tradycją" tak głęboko zakorzenioną, że uważane jest za coś prawie normalnego i nikt nie podnosi w tej sprawie alarmu.

Szef MSW przyznał, że podpalonych zostało 690 samochodów, ale próbował bagatelizować ten fakt. Zauważył, że to o 1/5 mniej niż rok wcześniej (874). Jego zdaniem część samochodów została podpalona w czasie zamieszek przez samych właścicieli, którzy chcieli skorzystać z okazji, by uzyskać odszkodowanie od spółek ubezpieczeniowych.

Gérald Darmanin natomiast w ogóle nie skomentował ulicznych starć z policją na przedmieściach i w imigranckich dzielnicach m.in. Strasburga, Marsylii, Nantes i Amiens, gdzie młodzieżowe bandy atakowały policję i strażaków, celując w nich sztucznymi ogniami i obrzucając ich kamieniami.

Wydarzenia towarzyszące nocy sylwestrowej w całej Francji zabezpieczało 90 tysięcy policjantów i żandarmów.

Opracowanie: